czwartek, 12 maja 2022

Metallica- "...And Justice for All"

Okładka albumu "...And Justice for All" zespołu Metallica


Z nagrywaniem czwartego albumu zespołu Metallica wiąże się tragiczna historia. W czasie trasy promującej poprzedni "Master of Puppets" autokar wiozący członków zespołu miał wypadek, w wyniku którego zginął basista grupy -Cliff Burton. W czasie poślizgu autobusu muzyk wypadł przez okno i został zgnieciony przez pojazd. Poniósł śmierć na miejscu w wieku zaledwie 24 lat.
Dla zespołu był to ogromny cios. Pojawiały się nawet głosy, że zespół bez swojego przyjaciela i niezwykle cennego członka zespołu- jedynego posiadającego jakieś muzyczne wykształcenie- jest na skraju rozpadu. Na szczęście dla milionów fanów zespołu i całego metalu tak się nie stało, a zespół znalazł następcę świetnego basisty w postaci charyzmatycznego, nikomu szerzej wówczas nieznanemu Jasona Newsteda. W związku z powyższym należy wspomnieć o chyba największej kontrowersji związanej z albumem. Na krążku praktycznie nie słychać basu. Tłumaczone było to tak, że wyciszono partie nowego członka zespołu, żeby mógł pokazać na co go stać na koncertach. Prawda jest jednak taka, że Newsted do samego odejścia z Metalliki w 2001 basista nie czuł się tak ważną częścią zespołu jak na to liczył, co można przeczytać choćby w biografii lidera metalowej legendy, Jamesa Hetfielda "Człowiek z metalu".

Brak Burtona jest mocno odczuwalny. Wcześniej to właśnie on wnosił najwięcej inwencji w komponowane utwory. Tymczasem na "And Justice..." niektóre z utworów są zanadto rozwleczone, niektóre motywy zbyt długo powtarzane i zdecydowanie płycie nie zaszkodziłoby skrócenie czasu trwania. Ponad godzina czasu, to jednak za dużo.

Jeszcze na początku nie jest z tym tak źle. Zaczynający się odrobinę spokojniejszym wstępem (tym razem nie akustycznym) "Blackened" to świetna nawalanka, która poziomem niewiele ustępuje swoim odpowiednikom z poprzednich albumów, nawet świetnemu "Battery".

Znacznie bardziej chłopaki "odlecieli" w kolejnym, prawie 10-cio minutowym utworze tytułowym. Nigdy nie przepadałem za tym kawałkiem i tak zostało do tej pory. Za dużo tu tego wszystkiego. Mało co się ze sobą klei i gdyby kawałek trwał do pięciu minut, jakoś bym go przełknął, ale trwa dwa razy dłużej i w rezultacie utwór jest zbyt męczący. Podobne zarzuty mam do instrumentalnego utworu o podobnym czasie trwania- "To live is to Die". Kompozycja za długo się rozkręca, mimo że akustyczny i spokojny początek brzmi całkiem dobrze. Reszta utworu jest utrzymana w średnim tempie o ciężkim brzmieniu. Faktycznie znajdzie się kilka ciekawych gitarowych motywów, ale to wciąż utwór, który znacząco ustępuje każdemu z instrumentali z poprzednich albumów.

Nie znaczy to, że każdy ze znajdujących się tu utworów jest gorszy od kawałków z poprzedników. "One" to pół ballada o poziomie dorównującym świetnym "Fade to Black" oraz "Welcome home (sanitarium)". Jest to jednocześnie najpopularniejszy numer z całego albumu. Spowodowane jest to przede wszystkim promocją. "One" to pierwszy utwór Metalliki, do którego nakręcono teledysk. Ale i muzycznie jest to niezwykle udana kompozycja.

Dawniej bardzo lubiłem "Harvester of Sorrow". Teraz jednak kompozycja wydaje mi się zbyt nijaka i ciężki riff, który kiedyś uwielbiałem, teraz wydaje mi się taki...zwyczajny. Bez tego czegoś. Odmienne uczucia mam za to do następującego po nim "the Frayed ends of sanity", który po dzisiejszym odsłuchu albumu znacznie zyskał. Wstęp może wydawać się odrobinę zbyt podniosły, ale riffy oraz linia wokalna (szczególnie w refrenie) są bardzo chwytliwe. Innym z mocniejszych punktów krążka jest zamykający całość "Dyers eye"- jeszcze mocniejszy od i tak ciężkiego "Blackened". Zespół w końcu nie sili się na "progresywne" zagrywki i gra mocno, ciężko i szybko, czyli tak jak grupa najlepiej potrafi. Nie znaczy to, że to zwykła prosto nawalanka, bo i tak znajdziemy tu parę zmian motywów. 

Całości dopełniają dwa średniaki: posiadający w sumie nie najgorszą, ale też nie charakteryzującą się niczym ciekawym "Eye of beholder" oraz jeden z szybszych numerów na płycie "the shortest straw"  z nijaką solówką gitarową.

"...And Justice for All" to album ze sporym potencjałem. Przy lepszym dopracowaniu i selekcji niektórych motywów mógłby to być krążek swoim poziomem zbliżony do dwóch świetnych poprzedników. Zespół jednak nie poradził sobie z zadaniem nagrania bardziej progresywnego albumu bez swojego kluczowego kolegi. Niestety ale na ostatnich albumach po raz kolejny grupa wolała iść w ilość/długość niż w jakość.

7/10

Lista utworów:
  1. Blackened
  2. ...And Justice for All
  3. Eye of the beholder
  4. One
  5. The shortest straw
  6. Harvester of Sorrow
  7. The Frayed ends of sanity
  8. To live is to Die
  9. Dyers eye

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz