sobota, 14 maja 2022

Pink Floyd- "The Piper at the Gates of Dawn"

 

Okładka albumu "The Piper at the Gates of Dawn" zespołu Pink Floyd

Pink Floyd to grupa, której raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest to prawdopodobnie najbardziej znany przedstawiciel "Wielkiej szóstki rocka progresywnego" i jeden z najbardziej znanych wykonawców w całej szeroko pojętej stylistyce rockowej, a może i nawet w historii całej muzyki. To grupa, której album "the Dark side of the Moon" znalazł się w pierwszej trójce najczęściej kupowanych płyt w historii fonografii. 

Jednak każdy, kto zna zespół przede wszystkim z wspomnianego albumu i radiowych przebojów z płyty "the Wall", może przeżyć niemały szok słuchając debiutu brytyjskiego giganta. Nagrany z udziałem cierpiącego na zaburzenia psychiczne Syda Barretta krążek to przede wszystkim ogromna dawka psychodelicznego odjazdu. Ale znajdą się tu także bardziej przystępne nagrania zajeżdzające momentami Beatlesami z tego bardziej ambitnego okresu. Co ciekawe, gdy Pink Floyd nagrywało swój płytowy debiut, to czwórka z Liverpoolu w tym samym czasie, w tym samym studiu nagrywała swój słynny "Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band".

Najbardziej z "żuczkami" kojarzą się cztery ostatnie utwory. Są to przede wszystkim proste piosenki, ale wzbogacone jakimiś smaczkami. A to jakieś "przeszkadzajki", a to jakieś eksperymenty, a to jakieś niecodzienne instrumenty. W tamtych czasach pewnie wydawały się całkiem niezłe. Dzisiaj są już dosyć przestarzałe. Najlepiej z całej czwórki wypada finałowy "Bike", w którym chyba grupa najbardziej stara się coś urozmaicić - szczególnie w końcówce.

O wiele bardziej podoba mi się wcześniejszą część albumu, w której panowie nieźle"odlatują". Chyba najbardziej z całej płyty powala najdłuższy w zestawie "Interstellar overdrive", który jak na swoje czasy brzmi dosyć ciężko i który zaczyna się raczej "normalnie", żeby potem powalić nas psychodelicznym odlotem. Dawniej nie potrafiłem słuchać czegoś w tym stylu, dzisiaj po długim czasie od ostatniego odsłuchu, to nagranie mnie zachwyciło. Drugim moim ulubionym utworem z albumu jest chyba największy klasyk z debiutu- "Astronomy domine". Początkowo odpychał mnie wokal. W ogóle taki "beatlesowski" wokal to często dla mnie największa wada kompozycji z tamtych lat. Jakoś nie mogę się przekonać do takich archaicznych wokali. Ale poza śpiewem, utwór zachwyca ciekawymi partiami gitary, nieco monotonną perkusją czy standardowymi w całej dyskografii grupy przeszkadzajkami.

Reszta albumu może nie zachwyciła mnie aż tak bardzo jak wspomniana dwójka, ale dalej intryguje. Chociażby posiadający już jakąś melodie "Lucifer sam", w którym po raz kolejny prym wiedzie gitara Barretta albo sprawiający wrażenie strasznie nie składnego "Flaming".

Podobnie jak "Flaming", mocno pokręcony jest prawie instrumentalny "Pow r. Toc. H" z jednymi wokalizami w postaci "dzikich" odgłosów oraz "Take up Thy stethoscope and walk", w którym instrumenty grają jakby niezależnie od siebie. Oba wypadają w sumie nienajgorzej. Mniej psychodelicznie wypada dopełniający całości "Matilda mother" z podniosłym, teatralnym wokalem, mocno kojarzącym mi się z Peterem Hammilem.

Gdy dawno temu zachęcony twórczością Pink Floyd z okresu "Dark side of the Moon", "Wish you were here" i "Animals" postanowiłem poznać całą dyskografię grupy, ten album bardzo mocno mnie do tego zniechęcił. Myślałem sobie co to za syf, o co tu w ogóle chodzi? Nic nie rozumiałem z przekazywanej tu muzyki i w efekcie tego na długo odpuściłem sobie zagłębianie się bardziej w twórczość grupy, zostając przy wspomnianych trzech krążkach z dodatkiem paru numerów ze "Ściany" i "High hopes" jako jedynym utworem reprezentującym wszystkie pozostałe pozycję. Dzisiaj posłuchałem ten album po bardzo długim czasie jak najbardziej pozbywając się negatywnych odczuć z ostatniego razu i zostałem bardzo miło zaskoczony. To co wtedy wydawało mi się niesłuchalne, teraz wydaje mi się najlepszym co na tym albumie się pojawiło. A czuję, że odbiór tej muzyki może się tylko polepszyć przy kolejnych odsłuchach za jakiś czas.

7/10

Lista utworów:

  1. Astronomy domine
  2. Lucifer Sam
  3. Matilda mother
  4. Flaming
  5. Pow r. Toc. H
  6. Take up Thy stethoscope and walk
  7. Interstellar overdrive
  8. The gnome
  9. Chapter 24
  10. Scarecrow
  11. Bike

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz