czwartek, 1 grudnia 2022

Recenzja: Rainbow - "Ritchie Blackmore's Rainbow


Okładka albumu "Ritchie Blackmore's Rainbow" zespołu Rainbow

Gdy w czasie nagrywania "Stormbringer" odrzucone zostały pomysły gitarzysty Deep Purple, Ritchiego Blackmore'a, ten ograniczył swój udział w tworzeniu tamtego albumu. Jeszcze bardziej zdenerwował go kierunek w jakim jego zespół podążył za sprawą Glenna Hughesa. W rezultacie gitarzysta podjął decyzję o założeniu własnej grupy mającej docelowo wrócić do hard rocka i namówić do dołączenia do siebie Davida Coverdale'a.

 Jak okazało się później ani jedno ani drugie nie wypaliło. Ówczesny wokalista Deep Purple nie miał zamiaru przyłączyć się do projektu, a zamiast jego do Blackmore'a dołączył wokalista grającej wówczas z Deep Purple grupy Elf, Ronnie James Dio. A właściwie to bardziej Blackmore dołączył do Elf, bo pierwszy skład Rainbow od ówczesnego Elf różnił się jedynie właśnie gitarzystą.

Jeśli już chodzi o samą muzykę, to może i byłaby bliższa "In Rock", "Fireball" czy "Machine Head" gdyby nie mocno wygładzone brzmienie. Na tym najbardziej ucierpiały chyba dwa kawałki: "Man on the Silver Mountain", który mimo to jest udany i stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych utworów zespołu dzięki natychmiast zapadającemu w pamięci riffowi, a także "Sixteenth Century Greensleeves", który może nie jest tak udany, ale także jest mocnym punktem albumu.

Jeszcze lepiej niż te dwa utwory prezentują się dwie ballady zamieszczone na debiucie Rainbow. Pierwsza to bardzo delikatne i piękne "Catch the Rainbow, w którym świetnie spisuje się Dio, który obok założyciela grupy jest najważniejszą postacią w zespole. Amerykański wokalista jeszcze lepiej, a właściwie najlepiej na całej płycie wypada w drugiej z ballad, już mającym więcej zadziorności "Temple of the King" z fajnymi mającymi więcej pazura fragmentami w wykonaniu śpiewaka. 

Z pozostałych pięciu kawałków nieźle wypada pop rockowy "Self Portrait", chwytliwy "Snake Charmer" i przeróbka utworu the Yardbirds, "Still I'm Sad". Ten ostatni jednak znacząco się różni od pierwowzoru i co by nie kłamać, wypada o wiele gorzej nie posiadając nawet ułamka klimatu oryginału. Ale Blackmore z kolegami zrobili z tego miły dla ucha instrumental. Kiedyś lubiłem też inną przeróbkę - "Black Sheep Of The Family" Quatermass. Dziś jednak razi mnie banał jakim ocieka ten kawałek, szczególnie w chórkach. Podobnie kiepsko wypada "If You Don't Like Rock N Roll". 

Jak na plan powrotu do brzmienia znanego z dwóch kluczowych dla ukształtowania się hard rocka albumów, "Ritchie Blackmore's  Rainbow" brzmi zaskakująco popowo. Zdecydowanie daleko debiutowi nowej grupy gitarzysty do "In Rock" i "Machine Head", choć są tu mocne momenty. Przede wszystkim dwie ballady i riffowy otwieracz. Może wielkiej rewolucji ta płyta nie przyniosła, ale przynajmniej dzięki niej na szerokie wody wypłynął jeden z najbardziej cenionych na świecie rockowo-metalowych wokalistów, Ronnie James Dio.

6/10

Lista utworów:

  1. Man on the Silver Mountain
  2. Self Portrait
  3. Black Sheep Of The Family
  4. Catch the Rainbow
  5. Snake Charmer
  6. Temple of the King
  7. If You Don't Like Rock N Roll
  8. Sixteenth Century Greensleeves
  9. Still I'm Sad 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz