środa, 29 czerwca 2022

Recenzja: John Parish & PJ Harvey - "Dance Hall at Louse Point"

 

Okładka albumu "Dance Hall at Louse Point" Johna Parisha i PJ Harvey

Po półtora roku od wydania "To Bring you my love", na którym PJ Harvey odmieniła swoją muzykę, wokalistka nawiązała współpracę z Johnem Parishem, który zagrał już na wspomnianym przed momentem albumie. Tym razem jednak muzycy doszli do porozumienia w sprawie sygnowania nagranego przez duet krążka nazwiskiem ich obojga. Logicznym wydawać by się mogło, że nagrywając płytę z jednym z ważniejszych muzyków na swoim trzecim albumie, PJ postanowi kontynuować obrany tam kierunek. Nic z tych rzeczy. Stylistyce tego kolaboracyjnego albumu bliżej do debiutanckiego "Dry" i "Rid of me" niż "To Bring You my Love", choć początkowo muzycy mylą nas sugerując pójście w jeszcze innym kierunku.

Już otwierające "Girl", pełniące funkcje intro sugeruje słuchaczowi, że duet rozwinie eksperymenty z dwóch pierwszych albumów wokalistki. Brzmi on jak wprawka początkującego gitarzysty ćwiczącego granie akordów. Nieco później do gitary dołącza delikatna wokaliza artystki. "Fałszująca" gitara to ważny element również kolejnego "Rope Bridge Crossing". Nie przeszkadza to zanadto, poza momentami gdy gitara zbyt odciąga uwagę od wokalu. Jeśli już o wokalu mowa, to ten wg mnie brzmi lepiej niż na wydanym półtora roku wcześniej krążku.

Do uciekających od piosenkowego schematu utworów zaliczyć trzeba "City of Sun" manewrujący między fragmentami spokojnymi, a ostrzejszymi, w których wokalistka śpiewa dość wysoko. Ten kawałek dla wokalistki jest oryginalny, ale sam w sobie niestety zbyt średni. Na podobnej zasadzie zbudowany jest również "Urn with dead Flowers in a drained pool" i "Un Cercle Autour du Soleil". Te dwa utwory to jedne z najsłabszych kompozycji na płycie, ale jeszcze gorzej wypadają trzy ostatnie utwory: melorecytowany "Is that All There Is?", instrumentalny utwór tytułowy, który wg mnie lepiej spisał by się jako piosenka z wokalem oraz półtora minutowy "Lost Fun Zone".

Lepiej prezentuje się "Heela" - jedyny utwór na płycie z wokalnym udziałem Parisha. Dobrze jednak, że kawałek ten jest krótki, bo pod koniec także robi się nudno. Najlepiej z całej płyty jednak wypadają szczególnie trzy nagrania. "That was my veil" wprawdzie nie prezentuje nic nadzwyczajnego, ale posiada miłą, "ogniskową" melodię. "City War corespondent" po rockowym wstępie urzeka prostą aranżacją i niezłą linią wokalną. Najlepiej wokalnie wypada jednak "Taut". Początkowo słychać jakby "oddalony" śpiew, potem PJ zachwyca niezwykle emocjonalną, szeptaną partią wokalną, która bez ostrzeżenia zmienia się w zwykły śpiew, gdy muzycy zaostrzają.

Gdy zacząłem zapoznawać się z twórczością PJ Harvey, uważałem tę muzykę za świeżą i pełną energii. Dziś moja opinia nie jest tak bardzo pozytywna, jednak są utwory, które miło posłuchać osobno - także pochodzące z tego albumu. Jako całość jednak "Dance Hall at Louse Point" to kolejna nierówna pod względem poziomu propozycja od brytyjskiej wokalistki. Polecić natomiast mogę fanom np Indie czy szeroko pojętego rocka alternatywnego, lecz bardziej tej melodyjnej odmiany. Na plus na pewno jest czas trwania, bo niecałe 40 minut rozłożonych na 12 utworów nie nuży zanadto.

6/10

Lista utworów:

  1. Girl
  2. Rope Bridge Crossing 
  3. City of no Sun
  4. That was my Veil
  5. Urn with dead Flowers in a drained pool
  6. City War corespondent
  7. Taut
  8. Un Cercle Autour du Soleil
  9. Heela
  10. Is That All There Is?
  11. Dance Hall at Louse Point
  12. Lost Fun Zone 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz