czwartek, 25 sierpnia 2022

Recenzja: Iron Maiden - "No Prayer for the Dying"

Okładka albumu "No Prayer for the Dying" zespołu Iron Maiden

Po pełnym rozmachu "Seventh Son of the Seventh Son" w obozie Iron Maiden coś powoli zaczynało się psuć. Pojawiały się sygnały, że z grupy może odejść wokalista zespołu, Bruce Dickinson, który między siódmym a ósmym albumem Iron Maiden wydał swój pierwszy album solowy. Największym ciosem dla zespołu było jednak odejście Adriana Smitha, gitarzysty i najważniejszego obok Steve'a Harrisa kompozytora grupy. Jego miejsce zajął Janick Gers, który wystąpił na debiutanckim albumie Dickinsona. Jest to gitarzysta o zupełnie innym stylu gry niż Smith i pozbawiony takiego kompozytorskiego potencjału jak jego poprzednik. Wciąż jednak jest to gitarzysta dobry, choć pełnie swojego talentu pokaże dopiero później.

Poważna zmiana personalna nie jest jedyną zmianą w stosunku do poprzednich albumów. Bo bogatych brzmieniowo "Somewhere in Time" oraz "Seventh Son..." Żelazna Dziewica na swoim ósmym albumie zdecydowała się na znacznie surowsze brzmienie. W wielu recenzjach pojawia się opinia, że zespół na tym albumie odchodzi od Heavy metalu na rzecz hard rocka. Nie zgadzam się z tym. Wciąż jest to stuprocentowy heavy metal, chyba najbardziej zbliżony do zespołów typu Saxon od czasów płyt z Paulem di'Anno - nawet podobnie surowy (choć mniej urozmaicony) jak debiut.

Do najlepszych momentów na albumie należy na pewno pół balladowy utwór tytułowy ze świetnymi partiami gitarowymi i jedną z lepszych partii wokalnych na albumie. Jeśli mowa o wokalu, to głos Dickinsona uległ zmianie, stał się bardziej zachrypnięty dzięki czemu wokalista wielokrotnie śpiewa z jeszcze większym pazurem niż do tej pory. Słuchać to choćby w szybkim, typowo heavymetalowym "Public Enema Number One", w którym jednak refreny wydają się zbyt banalne albo w "The Assassin", w którym mam podobne zarzuty.

Bardzo lubię też melodyjny, typowy dla nurtu NWOBHM "Holy Smoke" z chwytliwą melodią, łączący fragmenty wolniejsze z bardziej energicznymi "Run Deep Silent Run", który jest jednym z najlepszych kawałków pod względem gry gitar na albumie oraz balladowo się zaczynający "Fates Warning", który potem zmienia się w szybką, metalową jazdę. Dobrze, choć nie wybitnie prezentuje się też jeden z największych hitów zespołu - nagrany początkowo solowo przez wokalistę grupy "Bring Your Daughter... To the Slaughter" na potrzeby filmu "Koszmar z ulicy Wiązów". Ten jest momentami banalny, ale nie można mu odmówić przebojowego charakteru. Do poprzedniego albumu najbardziej nawiązuje finałowy "Mother Russia" - utwór najbardziej rozbudowany na płycie, zwierający mocno kojarzący się z "siódmym synem" wstęp i wzbogaconymi "mistycznymi" chórami fragmentami, a także nagrany został ze sporym rozmachem. "Właściwa" melodia jest jednak bardzo udana i świetnie spisuje się tu Dickinson. Co najwyżej przeciętnie wypadają jednak "Teilgunner" i "Hooks in You". Dla tego ostatniego jednak słowo "przeciętny" to chyba jednak zbyt pozytywna ocena.

"No Prayer for the Dying" to jeden ze słabszych, a może nawet najsłabszy album z pierwszego okresu Dickinsona w zespole. Zespół wyraźnie odczuwał kryzys po stracie niezwykle cennego członka zespołu, który nie dość że był bardzo dobrym instrumentalistą, to był świetnym kompozytorem - jednym z najlepszych w całym gatunku. Wciąż jest to jednak całkiem udany album. Oczywiście nawet najlepsze momenty nie mają startu do "Powerslave", "Revelations" czy "The Evil that Man Do" ale słucha się ich całkiem dobrze. Poza dwoma wpadkami, cały album jest w miarę udany.

6/10

Lista utworów:

  1. Teilgunner
  2. Holy Smoke
  3. No Prayer for the Dying
  4. Public Enema Number One
  5. Fates Warning
  6. The Assassin
  7. Run Silent Run Deep
  8. Hooks in You
  9. Bring Your Daughter... To the Slaughter
  10. Mother Russia 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz