poniedziałek, 26 września 2022

Recenzja: Gojira - "Terra Incognita"

Okładka albumu "Terra Incognita" zespołu Gojira

Francuski zespół Gojira to grupa, której nie trzeba przedstawiać fanom cięższych brzmień. Obecnie band ten jest jednym z najbardziej rozchwytywanych zespołów metalowych wśród organizatorów festiwali rockowych i metalowych na całym świecie. Nawet w Polsce grupa ta cieszy się sporym uznaniem wśród metalowych słuchaczy, szczególnie bo ich genialnym występie na festiwalu Polandrock (który można obejrzeć w całości na kanale zespołu tutaj) w 2018 roku. Mało zresztą brakowało, żeby Gojira zdobyła wtedy nagrodę złotego bączka, czyli nagrody za najlepszy występ danej edycji. Nic dziwnego, że Francuzi zrobili takie wrażenie na publiczności. Grupa zaprezentowała tam mieszankę ciężkiego grania, dobrych, momentami nawet chwytliwych melodii i świetnych technicznych umiejętności każdego z muzyków. I każdy z tych trzech aspektów słychać (jedne już bardzo dobrze, drugie nieco mniej) już na debiucie.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że tych wspomnianych melodii tu jeszcze nie tak wiele. Pod tym względem - a także pod względem jeszcze ciekawszych kompozycji - Gojira rozwinie się później, a sam album jest mocno nierówny, momentami monotonny i męczący. Już tu jednak słychać ambicje młodych muzyków i ich nieprzeciętne zdolności, a także zalążek późniejszego stylu zespołu, który w pewnym momencie odszedł od grania death metalu który występuje na "Terra Incognita".

Nie wiem czy jest sens przekonywać krytycznie nastawionych do ekstremalnych gatunków metalu słuchaczy, że debiut Gojiry to nie jest zwykle napieprzanie. Mogę jednak napisać parę mniej lub bardziej obiektywnych zdań świadczących na korzyść francuskiej grupy. Już w "Clone", który album otwiera słychać że instrumentaliści znają się na swoim fachu. Gitarzyści prezentują mocne, ale nie mało lotne riffy, a perkusista Mario Duplantier pokazuje że nawet grając z ogromną prędkością można grać w sposób zróżnicowany prezentując fajne przejścia. Można przyczepić się ewentualnie do wokalu. Jeśli ktoś nie przepada za growlem, to utwór ten raczej będzie ciężki do wysłuchania. Chyba najmocniejszym momentem na albumie jest jednak "Space Time". Utwór ten zaczyna się gitarową zagrywką, która w przyszłości stanie się jakby znakiem rozpoznawczym zespołu, a sama kompozycja jest chyba najbardziej rozbudowana na całym krążku. Poza tym to właśnie tutaj najlepiej pod względem wokalu prezentuje się drugi z braci Duplantier - Joe, który oddaje w tym utworze wiele bólu.

Te dwa utwory to moi faworyci z "Terra Incognita", jednak podoba mi się też mroczny "Love" i "Satan is a Lawyer" urozmaicony przez mało metalowe zwrotki. Jednak to fragmenty agresywne są tu moim zdaniem najlepsze. Reszta utworów może się już zlewać ze sobą. Fakt nie są identyczne, ale są znacznie mniej urozmaicone. "Lizard Skin", "Deliverance", "On the B.O.T.A. i "Rise" mają swoje momenty. Nie przepadam natomiast za "Blow me Away You" i "Fire is Everything". W większości instrumentalny najdłuższy "In the Forest" za to powinien być o wiele, wiele krótszy i w zasadzie powinien składać się jedynie z drugiej, spokojnej części. I ta jednak nie powinna trwać tyle co trwa. Młodzi muzycy chcieli jednak nagrać coś mniej oczywistego dla tego stylu i za to plus. Gorzej, że z mizernym skutkiem. O ambicjach mogą też świadczyć trzy krótkie utwory, mogące być w sumie nazywane miniaturami. Całkiem dobrze wypada "04" w którym słuchać interesujące partie basu i gitary wyłaniające się nienachalnie w czasie prawdopodobnie nagrywania się na sekretarkę pełniącego rolę wstępu. "5988 Trillions de Tonnes" też jest ciekawym urozmaiceniem. "1990 quadrillions de Tonnes" jest już jednak całkowicie zbędny.

Debiut Gojiry z pewnością nie jest pozbawiony wad. Tych zawiera całkiem sporo; od nie do końca udanych pomysłów, po zbyt długi czas niektórych kompozycji i w efekcie całego albumu, przez co ten w pewnym momencie już męczy. Warto jednak zaznajomić się przynajmniej z dwoma utworami, które uznałem za najlepsze. Nie polecam jednak rzucać się na głęboką wodę słuchaczom, którzy z metalem nie są zaznajomieni w ogóle lub najostrzejszym zespołem jaki są w stanie znieść jest Iron Maiden albo "czarna" Metallica. Przed wzięciem się za ten album lepiej wcześniej zaznajomić się z twórczością choćby zespołów thrash metalowych: najpierw wspomnianej "Mety" i może Anthraxu, które są wg mnie najbardziej przystępne, a potem spróbować z cięższymi zespołami jak Slayer, Exodus, Pantera czy Sodom. Jeśli uda się przejść tą barierę, można spróbować z "Terra Incognita". Innym wyjściem jest wcześniejsze sięgnięcie po późniejsze albumy, jak dwa najnowsze - "Magma" lub "Fortitude".

6/10

Lista utworów:

  1. Clone
  2. Lizard Skin
  3. Satan is a Lawyer
  4. 04
  5. Blow me Away You
  6. 5988 Trillions de Tonnes
  7. Deliverance
  8. Space Time
  9. On the B.O.T.A.
  10. Rise
  11. Fire is Everything
  12. Love
  13. 1990 quadrillions de Tonnes
  14. On the Forest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz