Na wydanym w 1969 roku "Happy Sad" Tim Buckley udowodnił, że faktycznie zasługuje na coś więcej niż porównywania do artystów pokroju Boba Dylana (nie żeby to było coś złego) i faktycznie pokazał że ma coś z jazzmana, za jakiego sam zainteresowany się uważa. Po wydaniu wspomnianego dzieła muzyk niebawem wziął się za nagrywanie nowego materiału, a było go niemało, bo w sumie zapełnił on...trzy albumy. Wydany jako pierwszy z nich "Blue Afternoon" jednak zdaje się niejako krokiem wstecz dla muzyka, chociaż wcale nie jest albumem złym.
Mówię o kroku wstecz tylko i wyłącznie dlatego, że artysta wraca tu w większości utworów to swoich folkowych korzeni. Utwory tu zawarte jednak są w większości bardzo udane i czarują swoim pięknem i melancholią, jak piękny "Happy Time" albo "I Must Have Been Blind". Te jednak wypadają przeciętnie w porównaniu do genialnego "Chase the Blues Away" z bardzo ładnymi partiami gitary za które odpowiada Lee Underwood, oraz z jednym z lepszych "The River", w którym ponownie wiele dobrego robią współpracownicy lidera, jak David Friedman grający na wibrafonie albo perkusista Jimmy Madison. "So Lonely" z partią wokalną kojarzącą mi się z Jimem Morrisonem oraz chyba najbardziej melancholijny "Cafe" to także udane nagrania.
Jednak najlepsze muzycy zostawili na koniec. "Blue Melody" wypada w idealnym momencie, bo ta melancholia miala prawo już zacząć nużyć słuchacza, a tu w końcu wypada utwór może nie bardzo energiczny, ale na pewno jeden z bardziej intensywnych w warstwie instrumentalnej, która mocno nawiązuje do wspomnianego już poprzedniego albumu. To jednak nic w porównaniu, finałowym "The Train" najlepszym na płycie i jednym z moich ulubionych utworów w dyskografii artysty. Już pierwsze takty ze świetną grą Buckleya na dwunastostrunowej gitarze wspieranej przez bas i świetną gitarę elektryczną wywołuje uśmiech na twarzy, a dalsze bardziej jazzowe partie praktycznie każdego z instrumentów tylko ulepszają ten utwór. Najlepsze co tu słyszymy to jednak gitarowa gra Underwooda - tego trzeba posłuchać.
Już na wstępie nazwałem "Blue Afternoon" krokiem wstecz dla Buckleya. W tym wypadku jednak nie jest to obraza dla tego albumu. Biorąc pod uwagę, że muzyk w tym czasie nagrał mnóstwo materiału, oczywiste było, że znajdzie się tam trochę folku, z którego ten się wywodzi. Nie mówiąc już o tym, że materiał ten i tak jest bardzo udany, a dwie kompozycje, które odchodzą od początków muzycznej przygody Buckleya to już małe arcydzieła, szczególnie "The Train".
8/10
Lista utworów:
- Happy Time
- Chase the Blues Away
- I Must Have Been Blind
- The River
- So Lonely
- Cafe
- Blue Melody
- The Train

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz