Po udanym, drugim albumie grupy The Boys Next Door/The Birthday Party grupa wydała album, co do którego w końcu nie ma wątpliwości które wcielenie zespołu je nagrało. I tak jak na "The Birthday Party" zespół Nicka Cave'a rozwinął nowofalową stylistykę z "Door Door" o bardziej eksperymentalne elementy, tak "Prayers on Fire" dla fanów New Wave prezentowanego przez najbardziej znanych w tym gatunku The Police czy nasze polskie Lady Pank i Maanam, może być już bardzo trudny do słuchania.
Australijczycy postawili tu na krótkie utwory, w których jednak sporo się dzieje mimo czasu trwania w okolicach 3 minut. Dość dużo tu hałasu inspirowanego zespołami proto punkowymi, udziwniających całość partii instrumentów dętych czy w końcu specyficznego śpiewu Nicka Cave'a. Ten jednak nie ogranicza się do jednego sposobu śpiewania. Raz brzmi "dziko", raz teatralnie, jeszcze kiedy indziej nienaturalnie nisko. Za każdym jednak razem trudno nazwać wokal "normalnym".
Już "Zoo Music Girl", które otwiera album zapowiada, że dzieło to będzie niecodzienne, porąbane wręcz jak sam otwieracz - bardzo zresztą udany. Utwór się kończy i kto liczył, że kolejny "Cry" będzie bliżej new wave z "Door Door" znowu się zawiedzie, bo oto wita go ponownie obłąkany śpiew Cave'a. A co dalej? Później słyszymy "Capers" z wesołą melodyjką i przetworzonym wokalem, który niby nie pasuje do niej... A jednak wpasowuje się świetnie. "Nick the Stripper" obok "chorego" śpiewu wyróżnia się fajnym gitarowym solo, a utrzymany w wolnym tempie "Ho Ho" zrezygnowaną ale dobrą linią wokalną. "Figure of Sun" za to zdaje się zapowiadać rychłe nadejście noise rocka. "King Ink" natomiast to jedyny utwór w którym wrzaski lidera mi przeszkadzają i zdają się psuć udany, gotycki kawałek. "Dead Song" posiada fajny basowy i gitarowy motyw, podobnie jak jeden z lepszych na płycie "Dull Day". W "Yard" za to najbardziej intryguje mroczny, duszny, depresyjny klimat, który jest jeszcze potęgowany partiami saksofonu. Dęciaki zresztą pełnią tu dużą rolę, bo w "Just You and I" dodają sporo uroku. Tu jednak uwagę najbardziej zwraca chyba początkowy klawiszowy motyw. Podoba mi się też zadziorny ale nawet chwytliwy "Blundertown" ale już finałowy "Kathy's Kisses" niezbyt mi się podoba.
"Prayers on Fire" to spory skok stylistyczny względem poprzedniego albumu. Muzycy sporo ryzykowali udziwniając swoje kompozycje w momencie, gdy na topie coraz mocniej utrzymywały się utwory proste, melodyjne i wprost cukierkowe. Mimo to uważam płytę tą za udaną, choć na ten moment wolę bardziej przystępnego poprzednika.
7/10
Lista utworów:
- Zoo Music Girl
- Cry
- Capers
- Nick the Stripper
- Ho Ho
- Figure of Sun.
- King Ink
- Dead Song
- Yard
- Dull Day
- Just You and I
- Blundertown
- Kathy's Kisses

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz