środa, 9 listopada 2022

Recenzja: Matt Eliott - "Drinking songs"

Okładka albumu "Drinkng Songs" Matta Eliotta

Nie bardzo wiedziałem czego się spodziewać po drugim albumie Matta Eliotta. Gdy poznawałem tego artystę przypiąłem mu łatkę folkowego śpiewaka. Tymczasem gdy zachęcony pierwszym bardzo dobrym wrażeniem po "Only Myocardial Infarction Can Break Your Heart" sięgnąłem po debiutancki album muzyka byłem w niemałym szoku stylistyką jaką obrał i ogromnym użyciem elektroniki. Gdy sięgnąłem po "Drinking Songs" nie wiedziałem któremu z tych albumów drugi krążek w karierze solowej Elliota będzie mu bliżej, a może będzie zupełnie od nich odmienny. Okazało się, że to coś pomiędzy. 

Jeśli chodzi o stylistykę to zdecydowanie przeważa tutaj to co poznałem na "Only Myocardial...", natomiast niemal każdy z obecnych tu utworów jest równie ponury, mroczny i depresyjny jak kompozycje z "The Mess We Made". Jednak o ile ma debiucie nastrój ten budowany był w dużej mierze elektroniką, tak na drugim dziele artysta buduje go tradycyjnymi instrumentami. Tak jak ponuro zaczyna się 10-cio minutowy "C.F. Bundy" tak jest przez cały czas trwania krążka. To dobrze, że album zachowuje spójność, jednak muzyk wpadł w pułapkę chcąc zapełnić jak najbardziej płytę CD. i tak o ile otwieracz mimo długiego czasu trwania jest naprawdę bardzo udany, tak następujący po nim "Trying to Explain" jest do niego tak podobny, że można nie zauważyć, że kończy się jeden utwór a zaczął kolejny.

Na dobre tory muzycy wracają w "The Guilty Party", w którym po raz pierwszy na albumie wokal odgrywa naprawdę istotną rolę. I właśnie tu można zauważyć jak głos Matta Eliotta przypomina głos legendarnego Leonarda Cohena. Mimo bardzo melancholijnego, ponurego nastroju, utwór jest bardzo ładny i wciągający. Nieznacznie poziom spada ponownie w "What's Wrong". Wciąż jest to jednak niezły utwór. 

Zadatki na naprawdę świetną kompozycje miało prawie 12 minutowe "The Kursk". Po początkowych odgłosach kojarzących się jakby z atakiem militarnym następuje prosta ale chwytająca za serce partią gitary akustycznej. Jednak w przeciwieństwie do "C.F. Bundy", tutaj Elliot niepotrzebnie powtarza za długo te same motywy. Jednak dalej jest to ciekawa kompozycja. Niezłe mogłoby być "What the Fuck Am I doing on this Battlefield" gdyby nie to, że za bardzo przypomina wcześniejsze utwory. Najbardziej na tle całości wyróżniają się dwie kompozycje. Pierwsza z nich, "A Waste of Blood" jest jakby mniej depresyjny, lecz jednocześnie znacznie bardziej nijaki. Natomiast finałowy, trwający ponad 20 minut "The Maid We Messed" jako jedyny na całym krążku zawiera elektronikę. Ta co prawda pojawia się dopiero po paru minutach, jednak znacznie wzbogaca tego kolosa, który i tak był interesujący jeszcze przed pojawieniem się elektronicznych partii. Te w pewnym momencie stają się agresywne i stopniowo coraz bardziej zagłuszają tradycyjne instrumenty. Dobrze, że Elliot zdecydował się na taki krok, bo w album coraz bardziej wkradała się monotonia. Ale mimo tych wszystkich zalet tej kompozycji, powinna być ona krótsza - tak jak cały album.

Na drugim swoim albumie Matt Eliott utrzymał swój wysoki poziom, mimo obrania innej stylistyki. Największą wadą tego krążka jest jego długość, bo same kompozycję bronią się osobno (poza jednym wyjątkiem), i gdyby ograniczyć powtarzanie za długo tych samych patentów, a także zrezygnować z "A Waste of Blood", to "Drinkng Songs" dostało by ode mnie z pewnością wyższą ocenę.

7/10

Lista utworów:

  1. C.F. Bundy
  2. Trying to Explain
  3. The Guilty Party
  4. What's Wrong
  5. The Kursk
  6. A Waste of Blood
  7. What the Fuck Am I doing on this Battlefield
  8. The Maid We Messed 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz