"Death Magnetic" to kolejny już po "loudach" i "St Anger" wywołujący bardzo skrajne emocje album kalifornijskiej czwórki. Po fatalnym przyjęciu tego ostatniego zespół zdał sobie sprawę, że wciąż eksperymentując nie uzyskają przychylności fanów. Hetfield, Hammet i Urlich wraz z nowym basistą, Robem Trujillo, podjęli decyzję o powrocie do swojego najlepszego w karierze okresu, czyli gdy nagrali "Ride the Lightning", "Master of Puppets" i "...and Justice for All".
Tyle, że sam album nie jest tak udany jak trzy powyższe. Zespół po raz kolejny poszedł bardziej w ilość niż w jakość. Krążek trwa ponad godzinę, średni czas trwania każdego z 10 utworów wynosi około 7 minut, a motywy w nich zawarte - pomimo, że często bardzo fajne - pozlepiane są momentami bez żadnego ładu. Sama budowa albumu sugeruje także, że muzycy mocno wzorowali się na płytach ze swojego najlepszego okresu i tak jak "Fight fire With Fire", "Battery" i "Blackened", tak "That was Just Your Life" to rozpędzony, thrashowy otwieracz z łagodniejszym wstępem. Jako czwarta występuje półballada "The Day That Never Comes" mocno jednak ustępująca "Fade to Black", "One" i "Welcome Home (Sanitarium)". A mówiąc wprost jest po prostu nijaka, choć początek był w miarę obiecujący. Innym oczywistym nawiązaniem jest długi instrumental "Suicide & Redemption" mający swoje dobre momenty ale nie dorównujący pierwowzorom. Także końcówka albumu jest podobna do finału trzeciego i czwartego albumu, bo zespół serwuje nam najbardziej agresywny na płycie "My Apocalypse". Nie jest to może najlepszy moment albumu ale wypada nieźle.
Na tle całości wyróżniają się przede wszystkim dwa utwory: łączący duży ciężar ze świetną melodią i udanymi partiami nowego basisty "Cyanide", a także klimatycznie się rozpoczynający "All Nightmare Long" ze świetnym, chyba najbardziej zapadającym w pamięci refrenem. Oba te kawałki cieszą się zresztą największą popularnością na koncertach Metalliki. Nieźle brzmią też posiadający fajne riffy "The End of the Line" oraz ciężki ale melodyjny "Broken, Beat & Scarred". Ten ostatni jednak jest zanadto rozwleczony. Blado wypada za to "Unforgiven III" ze wstępem na pianinie oraz "The Judas Kiss". Ten ostatni jest szczególnie słaby.
"Death Magnetic" to z jednej strony dla wielu fanów powrót do najbardziej przez nich lubianej stylistyki ukochanego zespołu, ale z drugiej to tylko zbiór solidnych, ale mało wyróżniających się utworów. To co Metallica zagrała na tym albumie, było już wykonane lepiej 20 lat wcześniej. Do tego na koniec przyczepić się muszę do członka, do którego zawsze najwięcej jest pretensji, czyli do Larsa Urlicha. O ile w przeszłości jego partie wcale nie były takie tragiczne jak się mówi, tak tutaj jego gra jest banalnie prosta, a to że perkusja tak mocno wybija się tu na wierzch pogarsza słuchanie albumu.
6/10
Lista utworów:
- That was Just Your Life
- The End of the Line
- Broken, Beat & Scarred
- The Day That Never Comes
- All Nightmare Long
- Cyanide
- Unforgiven III
- The Judas Kiss
- Suicide & Redemption
- My Apocalypse

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz