niedziela, 20 listopada 2022

Recenzja: Pink Floyd - "Meddle"

Okładka albumu "Meddle" zespołu Pink Floyd

Po serii bardziej eksperymentalnych albumów Pink Floyd, grupa zaczęła stopniowo zmierzać w kierunku bardziej przystępnej stylistyki, chociaż wciąż bardzo interesującej, zawierającej w sobie elementy mniej typowe. I w ten sposób "Meddle" to już krążek zawierający utwory bliższe "zwykłego" rocka, wzbogacone o ciekawsze pomysły.

I tak "One of These Days" chociażby zawiera podwójną linie basu, bo obok Watersa, na instrumencie tym zagrał także David Gilmour. Obie ścieżki znajdują się na osobnych kanałach, co dodatkowo wywołuje bardzo ciekawy, transowy efekt. Później utwór zaostrza się, ale mimo odejścia od hipnotyzującego klimatu, kompozycja ta wciąż stoi na bardzo wysokim poziomie dzięki świetnym gitarowym partiom Gilmoura. "San Tropez" z kolei mimo bujającej melodii wzbogacony jest o jazzowe partie klawiszowca zespołu, Richarda Wrighta, a bluesowy "Seamus" o ... szczekanie psa. Tyle że ten ostatni to utwór bardzo słaby i niepotrzebny.

Na "Meddle" znajdziemy również dwa jeszcze bardziej zwyczajne, spokojne, bardziej folkowe utwory. "A Pillow of Winds" czaruje piękną melodią i linią wokalną gitarzysty, natomiast "Fearless" momentami jest bardziej żywe i nie aż tak udane, choć niezłe. Niepotrzebnie natomiast muzycy zamieścili na końcu tego utworu śpiewany przez kibiców Liverpoolu hymn ich ukochanej drużyny - "You'll Never Walk Alone". Najlepszym i najważniejszym utworem na płycie jest jednak 23 minutowa suita "Echoes". Artyści stworzyli tu świetny, nieco niepokojący klimat na początku utworu i jeszcze bardziej rozwinęli ten pomysł w innych częściach suity. Nie brakuje tu jednak po prostu udanych melodii, czarujących partii instrumentalnych Gilmoura i Wrighta oraz świetnej współpracy wokalnej tej dwójki. To jeden z najlepszych, a może nawet najlepszych utworów nagranych przez zespół do tamtej pory, a na pewno jeden z lepszych jakie nagrali w całej swojej twórczości.

"Meddle" pozostaje co prawda w cieniu późniejszych dokonań zespołu, jednak zupełnie niesłusznie. Album ten bardzo nieznacznie ustępuje "Dark Side of the Moon" czy "Wish You Were Here", a "Animals" nawet nieco przebija, tak samo jak "The Wall". Kolejna świetna pozycja w dyskografii grupy i dowód na to, że Pink Floyd zdecydowanie zasługuje na kultowy status jakim jest otaczany na całym świecie, chociaż dawniej poza kilkoma utworami uważałem ten zespół za nudny.

9/10

Lista utworów:
  1. One of These Days
  2. A Pillow of Winds
  3. Fearless
  4. Seamus
  5. Echoes

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz