Drugi album Iron Maiden na pewno nie należy do tych
najpopularniejszych i najbardziej wielbionych przez fanów grupy. Sam, mimo
posiadania CD na półce, częściej umieszczałem w odtwarzaczu debiut oraz
późniejsze dokonania grupy. „Killers”, jak nazwał zespół swój drugi krążek,
odsłuchałem na potrzeby recenzji pierwszy raz od dosyć dawna. I żałuje, że nie
robiłem tego częściej. Fakt, płyta nie przyniosła takich klasyków jak „Remember
tomorrow”, „Iron maiden” czy „Phantom in the opera” z poprzednika, ale mamy tu
kilka kawałków na bardzo wysokim poziomie. Znacznej poprawie uległa także
produkcja, już nie tak surowa jak na debiucie, ale ze świetnie wyważonymi
proporcjami miedzy instrumentami oraz głębszym brzmieniem. Nic dziwnego, w
końcu zespół zgłosił się do legendarnego Martina Bircha, znanego np. ze
współpracy z Deep Purple, Black Sabbath czy Rainbow. Drugą, oprócz zmiany
producenta, wielką zmianą, było zastąpienie gitarzysty Strattona Adrianem
Smithem, który razem z Davem Murrayem stworzył jeden z najsłynniejszych duetów
gitarowych w historii.
Pierwszym mocnym i jednocześnie najbardziej chyba znanym
fragmentem albumu jest, poprzedzony intrumentalnym „the Ides of March” (nieco
ponad minutowe, nie wnoszące w zasadzie nic konkretnego nagranie będące
wprowadzeniem w album), „Wratchild”. Ten, zawierający świetną linie basu utwór,
zespół nagrał jeszcze przed wydaniem debiutu. Nie umieścił go tam jednak ze
względu na jego obecność na składance różnych wykonawców „Metal for Muthas”.
Niewiele (zarówno popularnością jak i poziomem) ustępuje mu kolejny na liście
„Murders in a Rue Morgue” rozpoczynający się balladowym wstępem i tekstem
zainspirowanym opowiadaniem Edgara Alana Poe (które polecam fanom Sherlocka
Holmesa) .
Kolejnymi bardzo dobrymi utworami są na pewno tytułowy, chyba
najbardziej agresywny na płycie, „Killers” ze świetnymi partiami duetu
gitarzystów oraz natychmiast rozpoznawalnym „galopującym” basem, singlowy,
przebojowy „Purgatory” i świetna ballada „Prodigal son”, która nie ustępuje
wcale dwóm balladom z poprzedniego krążka. W ostatnim ze wspomnianych utworów,
po raz kolejny świetną partie nagrywa wokalista grupy Paul Di’Anno.
Lubię też rozpoczynający się perkusyjnym wstępem energiczny
„Another life” oraz instrumentalny „Genghis Khan”, który wcale wg mnie nie wypada
słabiej od swojego odpowiednika z debiutu. Nie przekonuje mnie natomiast
„Innocent Exile” pozbawiony czegoś charakterystycznego czy zapamiętywalnego. Podobny zarzut mam do ostatniego na liście "Drifter"
„Killers” to album nie do końca słusznie pozostający w
cieniu debiutu i kolejnych krążków nagranych już z nowym wokalistą, Brucem
Dickinsonem. A szkoda, bo są tu utwory, które kompozycjom z poprzednika
niewiele ustępują. Nie do końca wiem czemu takie „Killers” czy „Prodigal son”
nie cieszą się kultem który mają np. „iron Maiden” czy „Strange World”, nie mniej
album warty polecenia, bo nie licząc dwóch wpadek, jest on na wysokim równym
poziomie.
8/10
Lista utworów:
- The ides of match
- Wratchild
- The murders in a Rue Morgue
- Another life
- Genghis Khan
- Innocent Exile
- Killers
- Prodigal son
- Purgatory
- Drifter

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz