niedziela, 10 kwietnia 2022

Iron maiden- "Killers"

 
Okładka albumu "Killers" zespołu Iron Maiden

Drugi album Iron Maiden na pewno nie należy do tych najpopularniejszych i najbardziej wielbionych przez fanów grupy. Sam, mimo posiadania CD na półce, częściej umieszczałem w odtwarzaczu debiut oraz późniejsze dokonania grupy. „Killers”, jak nazwał zespół swój drugi krążek, odsłuchałem na potrzeby recenzji pierwszy raz od dosyć dawna. I żałuje, że nie robiłem tego częściej. Fakt, płyta nie przyniosła takich klasyków jak „Remember tomorrow”, „Iron maiden” czy „Phantom in the opera” z poprzednika, ale mamy tu kilka kawałków na bardzo wysokim poziomie. Znacznej poprawie uległa także produkcja, już nie tak surowa jak na debiucie, ale ze świetnie wyważonymi proporcjami miedzy instrumentami oraz głębszym brzmieniem. Nic dziwnego, w końcu zespół zgłosił się do legendarnego Martina Bircha, znanego np. ze współpracy z Deep Purple, Black Sabbath czy Rainbow. Drugą, oprócz zmiany producenta, wielką zmianą, było zastąpienie gitarzysty Strattona Adrianem Smithem, który razem z Davem Murrayem stworzył jeden z najsłynniejszych duetów gitarowych w historii.

Pierwszym mocnym i jednocześnie najbardziej chyba znanym fragmentem albumu jest, poprzedzony intrumentalnym „the Ides of March” (nieco ponad minutowe, nie wnoszące w zasadzie nic konkretnego nagranie będące wprowadzeniem w album), „Wratchild”. Ten, zawierający świetną linie basu utwór, zespół nagrał jeszcze przed wydaniem debiutu. Nie umieścił go tam jednak ze względu na jego obecność na składance różnych wykonawców „Metal for Muthas”. Niewiele (zarówno popularnością jak i poziomem) ustępuje mu kolejny na liście „Murders in a Rue Morgue” rozpoczynający się balladowym wstępem i tekstem zainspirowanym opowiadaniem Edgara Alana Poe (które polecam fanom Sherlocka Holmesa) .

Kolejnymi bardzo dobrymi utworami są na pewno tytułowy, chyba najbardziej agresywny na płycie, „Killers” ze świetnymi partiami duetu gitarzystów oraz natychmiast rozpoznawalnym „galopującym” basem, singlowy, przebojowy „Purgatory” i świetna ballada „Prodigal son”, która nie ustępuje wcale dwóm balladom z poprzedniego krążka. W ostatnim ze wspomnianych utworów, po raz kolejny świetną partie nagrywa wokalista grupy Paul Di’Anno.

Lubię też rozpoczynający się perkusyjnym wstępem energiczny „Another life” oraz instrumentalny „Genghis Khan”, który wcale wg mnie nie wypada słabiej od swojego odpowiednika z debiutu. Nie przekonuje mnie natomiast „Innocent Exile” pozbawiony czegoś charakterystycznego czy zapamiętywalnego. Podobny zarzut mam do ostatniego na liście "Drifter"

„Killers” to album nie do końca słusznie pozostający w cieniu debiutu i kolejnych krążków nagranych już z nowym wokalistą, Brucem Dickinsonem. A szkoda, bo są tu utwory, które kompozycjom z poprzednika niewiele ustępują. Nie do końca wiem czemu takie „Killers” czy „Prodigal son” nie cieszą się kultem który mają np. „iron Maiden” czy „Strange World”, nie mniej album warty polecenia, bo nie licząc dwóch wpadek, jest on na wysokim równym poziomie.

8/10

Lista utworów:

  1. The ides of match
  2. Wratchild
  3. The murders in a Rue Morgue
  4. Another life
  5. Genghis Khan
  6. Innocent Exile
  7. Killers
  8. Prodigal son
  9. Purgatory
  10. Drifter

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz