Maanam jest grupą w Polsce już kultową. Przeboje takie jak "Boskie Buenos", "Kocham cię kochanie moje" czy "Cykady na Cykladach" zna chyba każdy, kto choćby co jakiś czas włącza radio. Co prawda popularnością Maanam nie dorównuje najbardziej znanym polskim grupom jak Lady Pank, Perfect, Dżem i Budka Suflera, jednak mimo to, był to zespół który na swoje uwielbienie zasłużył być może bardziej niż wyżej wymienione.
Grupa dosyć długo zabierała się za nagranie swojego debiutanckiego albumu, bo trafił do sprzedaży dopiero w 1981 roku, a grupa istniała od 1975 roku. Chociaż był to zupełnie inny zespół. Na początku działalności funkcjonowała nazwa M-a-M wzięta od pierwszych liter imion założycieli- Marka Jackowskiego oraz Milo Kurtisa, a sam zespół tworzył inspirując się muzyką orientalną. W międzyczasie Milo odszedł aby stworzyć grupę Osjan, a przez skład przewinął się sam John Porter mający spore grono fanów w naszym państwie.
Na swoim pierwszym albumie Maanam prezentuje muzykę zupełnie inną, niż Jackowski tworzył w duecie z Kurtisem. Tutaj dominuje czysty post punk i tzw. nowa fala, a zespół mimo przebojowości i chwytliwości nie popada w kicz czy banał.
Niemal każdy z zamieszczonych na płycie utworów zdobył status przeboju, jednak jest tu jedna kompozycja, która swoją popularnością przebiła każdy inny z obecnych tu utworów i chyba jedynie słynne "Cykady" są bardziej katowane w mediach. Chodzi o chwytliwe "Boskie Buenos" ze świetną partią gitarową Olesińskiego oraz wokalną Kory Jackowskiej- żony Marka. Nawet refren, który aż się prosił o zepsucie go ze względu na swoją prostotę, w wykonaniu wokalistki brzmi całkiem dobrze.
Ciężko wskazać, która z umieszczonych na krążku kompozycji jest tą "drugą", bo hitów tu naprawdę nie brakuje. Mamy tu bardzo szybką i chwytliwą "Żądze pieniądza" z kolejną wspaniałą linią wokalną Kory. Mamy nieco "połamane" "Stoję, stoję", w którym Jackowska popisuje się specyficzną manierą wokalną. No i mamy prawie taneczne "Szare miraże" oparte na chwytliwej linii basu i post-punkowej gitarze.
Sporą popularność zdobyła także "Karuzela marzeń", jednak ta nie zachwyca mnie zbytnio. Bardziej cenie sobie "Oddech szczura" oparty na nietypowym na tym albumie riffie, w którym Kora wypluwa wersy z prędkością karabinu, zawstydzając niejednego rapera. Ciekawym urozmaiceniem są też dźwięki przypominające zgromadzenie tytułowych gryzoni.
Jeśli mowa o próbach urozmaicenia, to trzeba wspomnieć przede wszystkim trzy utwory. Pierwszy z nich to "Biegnij razem ze mną", które brzmi raczej prosto, ale pojawia się tu partia saksofonu nagrana przez Zbigniewa Namysłowskiego. Zaraz po nim usłyszymy piękny instrumental "Miłość jest cudowna" z magicznymi partiami gitarowymi Jackowskiego i Ryszarda Olesińskiego. Aż szkoda, że tego utworu, wokalistka nie ozdobiła jakimś poetyckim miłosnym tekstem, ale i bez wokalu, utwór się broni. Potencjał miała również jedyna na albumie ballada "Szał niebieskich ciał", jednak została zanadto rozwleczona i jak na ponad 7 minut, dzieje się tu zdecydowanie za mało.
Niezatytułowany debiut Maanamu to kopalnia przebojów, które otworzyły zespołowi drzwi do sławy, a muzykom pozwoliły stać się inspiracją dla młodych. Tutaj jeszcze zespół nie sili się na wielką oryginalność, jednak ciężko uznać kompozycje za plagiat zachodnich wykonawców. Nieco bardziej różnorodnie będzie później.
7.5/10
Lista utworów
- Stoję, stoję
- Boskie Buenos
- Biegnij razem ze mną
- Miłość jest cudowna
- Żądza pieniądza
- Karuzela marzeń
- Oddech szczura
- Szał niebieskich ciał
- Szare miraże

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz