poniedziałek, 30 maja 2022

Recenzja: Metallica- "Metallica" (Black album)

 

Okładka albumu "Metallica" zespołu Metallica

Rok 1991 był świetnym czasem dla rocka. Po trudnej dla tego gatunku dekadzie na radiowe fale wróciła muzyka bliższa klasycznego rocka z lat 70. (chociaż bardziej uproszczona), niż dominujący w latach 80. momentami zbyt cukierkowy pudel metal. Do tego nagłego zwrotu przyczyniły się przede dwa albumy. Pierwszy to "Nevermind" Nirvany, a kolejny to nienazwany, piąty krążek Metalliki, zwany także "Black albumem". Oba albumy sporo zresztą łączy. Oba są zarazem najpopularniejszymi płytami wspomnianych grup, oba zawierają sporo świetnych i chwytliwych (a przy tym aż za bardzo ogranych) przebojów oraz oba są mocno nierówne i za długie.

Jeśli ktoś do tej pory nie miał styczności z muzyką Metalliki, to jest to chyba najlepszy album, żeby ich muzykę zacząć poznawać. Zespół mocno uprościł swoje kompozycje, co wyszło na dobre, bo na poprzednim "...And Justice for All" muzycy wyraźnie nie radzili sobie z wyznaczonym na nim kierunku dążenia do bardziej progresywnej stylistyki. W stosunku do poprzednika słychać także dwie inne istotne zmiany. Po pierwsze zespół zaangażował w produkcję Boba Rocka znanego ze współpracy np z Aerosmith, Bon Jovi, Mötley Crüe czy Skid Row. Po drugie, muzycy w końcu zaufali basiście zespołu Jasonowi Newstedowi, którego partie na "...And Justice for All" były wyciszone.

Z tego krążka pochodzą trzy ogromne i dwa nieco mniejsze przeboje zespołu. Do tej pierwszej grupy należy oparty na nośnym riffie "Enter Sandman" wielokrotnie wykonywany przez inne grupy metalowe i rockowe jak choćby Motorhead czy nasz polski Hunter. Ogromną popularność zdobyło także "Unforgiven" czyli ballada o nietypowej budowie- agresywne zwrotki i łagodne refreny- oraz świetnej solówce Kirka Hammeta. Największym jednak hitem z tego albumu i jednocześnie z całej dyskografii została inna ballada, napisana dla swojej ówczesnej ukochanej przez Jamesa Hetfielda "Nothing else matters", które zostało upatrzone przez początkujących gitarzystów jako jeden z pierwszych utworów jakie uczą się grać. Po takiej rekomendacji można pomyśleć, że partie gitarowe są tu wyjątkowo proste i banalne. Nie do końca jest to prawda - co prawda początek na pustych strunach bez problemu zagra ktoś, kto pierwszy raz chwyta za gitarę, ale dalsza część utworu jest naprawdę świetnie zagraną i zaaranżowaną kompozycją. 

Bardzo lubię każdy ze wspomnianych trzech utworów, jednak jeszcze bardziej lubię dwa inne hity z płyty: ciężki, ale równocześnie chwytliwy "Sad but True" z genialnym gitarowym riffem i świetną linią wokalną oraz posiadający nie mniejszy komercyjny potencjał niż "Enter Sandman" "Wherever I May Roam" z ciekawym początkiem na sitarze. Oba z tych kawałków na stałe trafiły do koncertowej setlisty, za to tajemnicą jest czemu nie osiągnęły aż tak wielkiego sukcesu jak trzy inne utwory z czarnego albumu.

Niestety pozostałym utworom sporo brakuje do wielkiej piątki. Całkiem dobrze wypada jeszcze sprawnie łączący ciężar z melodią "Don't tread me" przerabiany całkiem udanie np. przez Volbeat oraz utrzymany w średnim tempie "My friends of Misery" ze świetnymi zwrotkami pełnymi bólu w warstwie wokalnej, ale też mniej udanym refrenem. 

Grupa próbuje nawiązać do swojej wcześniejszej twórczości na początku "Holier than you", jednak i tam wkrótce słyszymy bardziej radiową melodię, jednak mało wyrazistą, przez co utwór nie zdobył popularności ani wśród mas, ani wśród fanów grupy. "Ciężko" i ciekawie jest też na początku "Of Wolf and Man", tu jednak nieco banalnie brzmi refren. 

Pozostałe trzy utwory to jeszcze większe średniaki, począwszy od posiadającego sporo punkowej energii i posiadającego sporo motywów (tyle, że średnich lub słabych) "Through the Never" , przez ciężkie ale toporne "the God that failed", kończąc na nie prezentujacym niczego szczególnego "The strugle Within"

Czarny album Metalliki cierpi na bardzo częstą przypadłość najpopularniejszych płyt w dyskografii wykonawcy, czyli mało wyrównany poziom utworów, gdzie obok kilku (a często tylko jednego) świetnego kawałka znajdują się same średniaki. Opisywany album przy tym jest wg mnie za długi. Gdyby skrócić go o utwory wymienione w poprzednim akapicie, byłaby to płyta na miarę "Ride the lighting" i "Master of Puppets"- tyle że w innej stylistyce. Ale mimo wszystko wstyd nazywać się fanem metalu lub cięższego rocka i nie znać tej pozycji.

8/10

Lista utworów:

  1. Enter Sandman
  2. Sad but true
  3. Holier than you
  4. Unforgiven
  5. Wherever I May Roam
  6. Don't tread me
  7. Through the Never
  8. Nothing else Matters
  9. Of Wolf and Man
  10. The God that failed
  11. My Friends of Misery
  12. The strugle Within

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz