poniedziałek, 23 maja 2022

Recenzja: The Doors- "the Soft Parade"

 

Okładka albumu "The Soft Parade" zespołu The Doors

Na czwartym albumie kalifornijska grupa po raz kolejny obniżyła loty. Jim Morrison coraz bardziej popadał w alkoholowy nałóg oraz oddalał się od grupy. Jako jedyny nie akceptował też pomysłów aranżacyjnych swojego kolegi z zespołu, Robbiego Kriegera, dotyczących dodania partii instrumentów dętych i smyczkowych. W rezultacie po raz pierwszy utwory zawarte na albumie nie są podpisane całym zespołem, lecz nazwiskami muzyków, którzy dany utwór napisali. Mimo tych niepokojących okoliczności, na płycie i tak znajdziemy kilka ciekawych utworów.

Nieźle wypada żywiołowy "Touch me" z fajnymi partiami instrumentów dętych i ciekawym solo na trąbce. Podoba mi się chwytliwa melodia. Tego typu energicznych nagrań na płycie jest całkiem sporo, chociaż prezentują różny poziom. Nie najgorzej wypada "Do it" z jedną z lepszych na albumie partii wokalnych lidera zespołu . Średnio za to wypada "Easy ride", który może i jest dość chwytliwy, ale melodia nie prezentuje czegoś "ekstra" szybko wypadając z głowy. Jedynie perkusista grupy próbuje coś urozmaicić swoimi partiami. Kiedyś lubiłem też "Runnin' blue", dziś jednak nie wzbudza we mnie takiego zachwytu. Nie nazwał bym tego utworu złym, ale średnim już tak.

Bardzo podoba mi się natomiast bluesowy "Shaman's blues", w którym każdy z instrumentalistów gra ze świetnym wyczuciem a i Morrison prezentuje nam bardzo dobrą linię wokalną. Niecodziennie dla zespołu wyszedł "Wild Child" mocno kojarzący się z... Led Zeppelin. I to z drugim albumem grupy, który Brytyjczycy wypuszczą w świat kilka miesięcy później. Co prawda brzmienie nie jest tak ciężkie jak na krążkach autorów "Stairway to Heaven", ale sama kompozycja budzi mocne skojarzenia. 

Dwa powyższe utwory są moimi ulubionymi utworami na płycie, ale ciężko przejść obojętnie obok najdłuższego ma płycie utworu tytułowego, który już tradycyjnie jako najdłuższa kompozycja albumu wybrzmiewa na sam jego koniec. Utwór jest mocno rozbudowany i składa się z wielu pomysłów, w większości bardzo udanych, ale poszczególne części mocno się od siebie różnią i po połączeniu ze sobą tworzą zbyt duży misz masz. A szkoda,  bo po rozdzieleniu danych fragmentów i rozbudowaniu ich grupa mogłaby stworzyć kilka udanych utworów, które mogłyby zastąpić te mniej udane kompozycje na albumie jak np "kabaretowy" "Tell All the People", którym aranżacje instrumentów dętych były mocno nieprzemyślane, przez co utwór brzmi mocno archaicznie. Nie najlepiej wypada też "Wishful sinful", w którym po raz kolejny aranżacje dodatkowych instrumentów nie wypaliły. Sam utwór jest dosyć prosty, a po rozszerzeniu instrumentarium o smyczki, nagranie mocno zalatuje kiczem.

Na "The Soft Parade" grupa nie jest już monolitem. Lider zespołu mocno oddalił się od swoich kolegów, aby zamiast na wspólnej twórczości skupić się na własnej twórczości poetyckiej i na piciu. Niestety wyraźnie słychać to na albumie. Pomysł z zaangażowaniem instrumentów smyczkowych i dętych niestety też nie wypalił, chociaż pomysł miał potencjał i kilka razy mogliśmy się o tym przekonać. Na szczęście grupa jeszcze będzie w stanie wznieść się na wyższy poziom przed końcem swojej krótkiej i burzliwej działalności, o czym możemy przekonać się na kolejnych krążkach.

6/10

Lista utworów:

  1. Tell All the People
  2. Touch me
  3. Shaman's blues
  4. Do It
  5. Easy ride
  6. Wild Child
  7. Runnin'blue
  8. Wishful sinful
  9. The Soft Parade

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz