sobota, 25 czerwca 2022

Recenzja: Pink Floyd - "A Saucerful of Secrets"

 Okładka albumu " A Saucerful of Secrets" zespołu Pink Floyd

W czasie prac nad swoim drugim studyjnym krążkiem, muzycy z Pink Floyd mieli niemałe problemy ze swoim dotychczasowym liderem, gitarzystą Sydem Barrettem, który coraz bardziej pogrążał się w swojej chorobie psychicznej. Stopniowe usuwanie lidera z zespołu reszta członków rozpoczęła już na koncertach, zapraszając na nie Davida Gilmoura. Początkowo miał on zastępować Syda gdy ten straci kontakt z rzeczywistością na występie. Z czasem jednak Barrett został całkowicie odsunięty od koncertów. O wiele mniejszą rolę niż na debiucie, gitarzysta miał również w studiu. Z siedmiu utworów zamieszczonych na albumie, jedynie całkiem przystępny "Jugband blues" został podpisany nazwiskiem dawnego lidera grupy. Sam utwór mocno odstaje od całości, ale broni się przede wszystkim zmianą w drugiej części utworu z radiowego numeru w ciekawą improwizację. 

Spośród pozostałych numerów partie Barretta słyszymy w zaledwie dwóch: także piosenkowym "Remember a Day", w którym jednak sporo się dzieje, a także "Set the controls for the Heart of the sun". W tym drugim utworze można usłyszeć także partie Gilmoura, a sam kawałek to genialny psychodeliczny numer z transową sekcją rytmiczną i hipnotyzującymi klawiszami, które dopełnia śpiewany ściszonym głosem wokal.

Przy pozostałych nagraniach chory muzyk już udziału nie brał. Poza "See-saw" kompozycje te są bliskie perfekcji. Natomiast wspomniany utwór także nie jest zły; czaruje bardziej bajkowym niż psychodelicznym klimatem, lecz wydaje się najmniej ciekawy z całego zestawu. "Let there be More light" rozpoczyna się ciekawym basowym motywem, zza którego powoli wyłaniają się pozostałe instrumenty. Od początku towarzyszy nam psychodeliczny, jakby orientalny klimat, który co prawda tryska gdy muzycy zaostrzają, jednak wciąż jest to bardzo dobry numer. Bardzo ciekawy jest "Corporal clegg"- bardzo melodyjny, lecz zarazem okropnie pokręcony, a to przede wszystkim za sprawą prostego instrumentu kazoo.

Najlepszym jednak utworem, który się tu znalazł jest utwór tytułowy. Jest to prawie 12 minut nieposkromionej improwizacji, w której nie wiadomo co się wydarzy za moment, a do tego trzymająca w napięciu za sprawą niepokojącego, mrocznego klimatu. Wspaniały utwór, jedna z najlepszych rzeczy jakie Pink Floyd nagrało, a przecież wybitnych rzeczy nagrało wiele.

Drugi album zespołu wciąż sporo ma wspólnego z poprzednikiem, słychać jednak w większości utworów, że grupa odcinająca się od walczącego z chorobą psychiczną kolegi powoli zmierza w odmiennym kierunku i przyznać muszę, że utwory bez Barretta (poza jednym wyjątkiem) są lepsze niż te na których wystąpił (tu wyjątkiem jest za to kompozycja na której zagrali obaj gitarzyści). Szkoda, że album ten w porównaniu z "Wish you were here", "The Wall" i "the Darkside of the Moon" ale również mniej uwielbianymi krążkami typu "Animals" i "Unmagumna" jest tak mało znany i ceniony, bo jest bardzo bliski perfekcji.

9/10

Lista utworów:

  1. Let there be More light
  2. Remember a Day
  3. Set the controls for the Heart of the sun
  4. Corporal clegg
  5. A Saucerful of Secrets
  6. See-Saw
  7. Jugband blues

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz