sobota, 23 lipca 2022

Recenzja: Björk - "Selmasongs"

 

Okładka albumu "Selmasongs" Björk

"Selmasongs" to nie kolejny, "zwyczajny" album studyjny Björk. Tym razem artystka nagrała ścieżkę dźwiękową do filmu pod tytułem "Tańcząc w ciemnościach", w którym zagrała główną rolę - Selmę, od której imienia wziął się tytuł płyty. Krążek ten broni się jednak nawet bez znajomości obrazu, do którego został nagrany. Jeśli chodzi o podobieństwa do poprzednich albumów, to soundtrack ten najbardziej kojarzy się z "Homogenic" nagranym trzy lata wcześniej, jednak i od tej płyty "Selmasongs" mocno odbiega - podobieństwa ograniczają się przede wszystkim do bardzo dużej roli elektroniki i przywiązywaniu ogromnej uwagi do budowy klimatu każdej z kompozycji.

Pierwsza kompozycja, instrumentalny "Overture" świetnie wprowadza w album podniosłym początkowo wolnym, później bardziej intensywnym nastrojem. Zupełnie inaczej prezentuje się "Cvalda" w pierwszych momentach brzmiący dosyć mrocznie, później jest już "normalniej", choć "dziki" śpiew Björk wypada nietypowo, ale interesująco. Wokalistka jednak jak zwykle pokazuje pełnię swoich możliwości płynnie przechodząc z tej nietypowej linii wokalnej w piękny, typowy dla siebie sposób śpiewu. Trzeba też przy tym utworze wspomnieć o aranżacji, która ponownie brzmi bardzo bogato, do czego właściwie słuchacze zapewne już przywykli.

Delikatny "I've Seen It All" wyróżnia się za to baśniowym klimatem i duetem wokalnym Islandzkiej artystki z samym Thomem Yorkiem z Radiohead. Utwór wypada nieźle, choć momentami zdaje się dla mnie zbyt przesłodzony. Na plus na pewno wokal Yorke'a, który nie brzmi tak wysoko jak na większości albumów jego grupy. "Scatterheart" także zaczyna się spokojnie, ale w ciekawy sposób rozwija się wraz z pojawieniem się elektronicznych motywów. Na minus jednak zbyt często powtarzany refren.

Dużo się dzieje w "gęstym" "In the Musicals", jednak niektóre fragmenty brzmią zbyt podniośle i zwyczajnie kiczowato. Jest to jednak i tak jedną z najlepszych kompozycji na płycie. Nietypowym utworem jest "107 steps" w którym początkowo do ascetycznego podkładu muzycznego, Sophian Fallon zaczyna liczenie. Później dołączają kolejne instrumenty a także sama Björk wyśpiewująca kolejne liczby, a im dalej panie odliczają, tym intensywniej robi się w warstwie muzycznej. Przyzwoitym zamknięciem całego albumu jest "New World", kolejny ze spokojnych utworów, jakie dominują na tym krótkim albumie jednak przyzwoicie zaangażowany, mimo że melodia nie jest jakoś mocno wpadająca w ucho.

Po nagraniu trzech gorąco przyjętych przez słuchaczy i krytyków albumów studyjnych Islandka stanęła przed niełatwym zadaniem nagrania ścieżki dźwiękowej do filmu. Nie wiem jak utwory te prezentują się w filmie (w którym swoją drogą użyte są nieraz inne teksty. Björk napisała na płytę zmienione liryki aby nie zdradzać przedwcześnie fabuły filmu), ale poza nim wypadają całkiem przyzwoicie. Czy jest to lepszy album niż któryś z trzech wcześniejszych? Niekoniecznie, jest po prostu inny, czasami zbyt podniosły, sporo patosu wniosła tu momentami nieumiejętnie zaaranżowana orkiestra symfoniczna, a mimo to nie żałuję poświęcenia czasu tej pozycji, prawdopodobnie nawet będę co jakiś czas do niej wracał.

7/10

Lista utworów:

  1. Overture
  2. Cvalda
  3. I've Seen It All
  4. Scatterheart
  5. In the Musicals
  6. 107 Steps
  7. New World

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz