piątek, 22 lipca 2022

Recenzja: Roy Harper - "Lifemask"

Okładka albumu "Lifemask" Roya Harpera

Dwa lata po wydaniu genialnego "Stormcock", Roy Harper stanął przed niezwykle trudnym zadaniem nagrania dorównującego mu poziomem albumu. Zadania nie ułatwił fakt, że muzyk w tym czasie miał spore problemy ze zdrowiem - na tyle poważne, że obawiał się zbliżającej się śmierci. Jak trudny był to czas dla artysty słychać przede wszystkim w warstwie tekstowej o niezbyt optymistycznym wydźwięku. Teksty napisane zostały jednak w typowym dla Harpera poetyckim stylu. Ale także okładka, która przedstawia "martwe" oblicze muzyka w postaci maski ma dość pesymistyczny wydźwięk. Okładka ta jednak otwiera się, a pod nią czeka zdjęcie Roya Harpera - tym razem żywego.

Najważniejszym, choć niekoniecznie najlepszym utworem na "Lifemask" jest najdłuższy, poprzedzony czterominutowym przemówieniem folkowego śpiewaka "The Lord's Prayer". Mimo standartowo wysokiego poziomu kompozycji, ta dla mnie jest za długa. Co prawda dzieje się tu sporo, jednak nie ma porównania do żadnego z czterech utworów z doskonałego poprzednika. Warto wspomnieć, że w tej kompozycji Harperowi ponownie pomógł jego wielki fan - Jimmi Page. Ten wystąpił także w bardzo dobrym  "Bank of the Dead" będącym jednym z bardziej rockowych i lepszych utworów na albumie. 

Za najlepszy moment płyty uważam jednak otwierający album "Highway Blues" także posiadający sporo rockowej energii, a oprócz tego zachwycający świetną melodią oraz wokalem Harpera. Za bardzo dobry uważam również bardzo klimatyczny "South Africa", w którym słychać zwielokrotniony wokal, co w tej kompozycji wypada bardzo ciekawie. Niezły jest też "All Ireland" z udziałem harmonijki, za to "Little Lady" jak na tego muzyka jest dosyć nudnawe.

Nagranie następcy jednego z najlepszych albumów w historii muzyki nigdy nie jest łatwe i "Lifemask" jest dużo gorszy niż "Stormcock", jednak Roy Harper to artysta, którego nawet słabsze albumy prezentują wysoki poziom. W "Lifemask" w zasadzie przeszkadza mi jedynie za długi czas finałowego utworu, z którego można by wyciąć przynajmniej pierwszą część, w której słychać jedynie przemawiającego Harpera i nie do końca przekonuje mnie "Little Lady", który można było bardziej uatrakcyjnić. Poza tym jednak muzyk po raz kolejny pokazuje klasę- i to pomimo problemów ze zdrowiem, a będąc przekonanym o nadchodzącej śmierci zapewne także z psychiką. Artysta na szczęście przeżył i wciąż nagrywał ciekawe albumy.

7/10

Lista utworów:

  1. Highway Blues
  2. All Ireland
  3. Little Lady
  4. Bank of the Dead
  5. South Africa
  6. The Lord's Prayer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz