Odkąd Maanam zadebiutował swoim nienazwanym albumem, zespół konsekwentnie wydawał kolejne krążki rok po roku. I tym sposobem po wydanym rok później "O!" i kolejnym "Nocnym Patrolu" w 1983 roku przeszedł rok 1984 i pora na wydanie czwartego albumu. I ostatniego, który wydany został z taką coroczną konsekwencją.
Muzycy z każdym kolejnym krążkiem starali się rozwijać, eksperymentować z różnymi konwencjami, co najbardziej było widoczne na "Nocnym Patrolu". Trend ten jest kontynuowany na "Mental Cut". Próżno doszukiwać się rażącej zmiany stylu polskiej grupy - to wciąż muzyka oparta przede wszystkim na nowej fali, z tym, że artyści starają się ją w jakiś sposób urozmaicić, raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem, ale efekt jest podobny do płyty z 1983 roku. Czyli taki, że po raz kolejny krążek Maanamu jest nierówny, lecz tym razem nie dotyczy to tylko stylistyki, bo i poziom poszczególnych kompozycji jest różny.
Zwykle im dłużej trwa album, tym bardziej nuży. W tym przypadku jest zupełnie odwrotnie. Pierwsze "Simple story" ma swój urok, ale zostaje zmarnowany refrenem przywodzącym na myśl niektórych wykonawców popowych z tamtego okresu - nie zawsze oczywiście jest to złe, bo sam mam kilku lubianych wykonawców w tej stylistyce, których co jakiś czas posłucham dwa - trzy utwory, ale w tym przypadku mi to nie "siedzi". Kolejny "Mentalny kot" jest już bardziej żywiołowy, ale i tak nie porywa. Po tych dwóch utworach poziom nieco podnosi jeden z dwóch największych przebojów z tego albumu. Nowofalowa "Lucciola" z mówionymi zwrotkami i słyszalnym męskim śpiewem w tle refrenu należy obecnie do tej bardziej znanej części twórczości grupy Jackowskich. Może nagranie to wybitne nie jest, ale całkiem fajnie wypadają partie gitarzystów.
Z tej najsłynniejszej dwójki z tego albumu wolę "Lipstick on the Glass" o bardzo chwytliwej melodii i świetnie słyszanej linii basu, który ma swój moment po pierwszym refrenie. Całkiem ciekawie wypada także "Dobranoc Albert" z plemienno-perkusyjnym wstępem i wokalizami w tle, które nadają "dziwności". Szkoda, że muzycy zmarnowali ten klimat wprowadzając banalną linię melodyczną gitary. Najciekawszymi momentami całej płyty moim zdaniem są te najbardziej mroczne, zmierzające w kierunku cold wave. Jest to powolny "Kreon", w którym zespół jakby nieśmiało próbuje wprowadzić odrobinę elektroniki, a także zaśpiewany po angielsku "You or Me"- chyba najlepszy utwór z płyty.
Wyjątkowo nietaktownie muzycy zachowali się, że po dwóch najchłodniejszych utworach, umieścili chyba ten najbardziej pozytywny - instrumentalny "Kowboje O.K.". Słuchamy osobno, utwór także wypada średnio. O wiele lepiej słucha mi się innego instrumentalu - "Przerwy na papierosa", w którym co prawda też niewiele się dzieje, ale nie jest zły. Na plus można wyróżnić drobne urozmaicenie, czyli krótki występ na trąbce. Całości dopełnia "Nowy przewodnik", który kompozycyjnie nie powala, ale aranżacyjnie mógł być uznawany za świeży czy nowatorski na naszej ówczesnej scenie - trzeba pamiętać o utrudnionym dostępie do zagranicznych wydawnictw.
Eksperymentów zespołu ciąg dalszy. Nie są to jakieś ambitne poszukiwania, ale przynajmniej zespół stara się aby ich utwory nie bazowały na jednym schemacie. Szkoda, że grupa nie przyłożyła się bardziej do spójności poszczególnych utworów, choćby kosztem roku bez wydania albumu. Gdyby tak zebrać te zimne utwory z "Nocnego patrolu" i te z "Mental Cut" , to wyszedł by nam album o niesamowicie wysokim poziomie. Gdyby to samo zrobić z tymi pozostałymi nagraniami, album taki na pewno nie był by tak świetny, ale w kategorii przebojowego rocka byłby jednym z lepszych w naszym kraju.
6/10
Lista utworów:
- Simple story
- Mentalny kot
- Lucciola
- Dobranoc Albert
- Przerwa na papierosa
- Nowy przewodnik
- Kreon
- You or Me
- Kowboje O.K.
- Lipstick on the Glass

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz