środa, 10 sierpnia 2022

Recenzja: Black Sabbath - "Never Say Die!"

 

Okładka albumu "Never Say Die" zespołu Black Sabbath

Bardzo optymistyczny tytuł ósmego albumu jednego z pionierów hard rocka mocno kontrastuje z okładką płyty, a także sytuacją w zespole. Członkowie grupy coraz mocniej uzależniali się od używek, kryzys twórczy postępował, a na chwilę z Black Sabbath odszedł Ozzy Osbourne. Ten co prawda wrócił na sesję nagraniowe, jednak niedługo potem opuścił zespół już (prawie) na dobre. Wydawać by się zatem mogło, że "Never Say Die!" będzie albumem słabym. Nie jest. Co prawda daleko mu do szczytowych osiągnięć grupy, a styl zespołu znacząco się zmienił, ale dominują tu utwory niezłe.

Chyba najbardziej znanym momentem całej płyty jest utwór tytułowy. Ten jednak nie przekonuje mnie do końca. Jest przebojowy i w miarę przyjemny, ale zanadto banalny wg mnie. Nie ma nawet startu do dwóch kolejnych kompozycji, które są moimi ulubionymi na całej płycie, a nawet najbardziej lubiane od czasów wydania "Sabbath Bloody Sabbath". "Johnny Blade" posiada zaskakujący syntezatorowy wstęp, chwytliwy riff, fajne gitarowe solo i jedną z najlepszych partii wokalnych Osbourne'a w całej karierze. W "Junior's Eyes" natomiast w bardzo interesujący sposób gra Iommi, a sekcja rytmiczna złożona z Warda i Butlera jak zwykle staje na wysokości zadania.

Kolejne kompozycje niestety nie dorównują tym dwóm genialnym nagraniom, ale wciąż są nie najgorsze. Lepiej od utworu tytułowego wypada choćby niepozbawiony czadu "A Hard Road", a jeszcze lepszy wg mnie jest kolejny "Shock Wave" z kolejnym mniej typowym gitarowym riffem. W ogóle grupa poszła na tym albumie jeszcze dalej w stronę bardziej chwytliwego grania, bo oprócz każdego z opisanych już utworów, szybko w ucho wpada też "Over to You" z bardzo dużą rolą instrumentów klawiszowych.

Jednak panom z Birmingham nie zabrakło pomysłów na bardziej nietypowe utwory. Najbardziej szokuje chyba krótki, instrumentalny "Breakout" w którym słyszymy saksofon i to pełniący główną rolę. Trzeba też wspomnieć o wokalnym występie Billa Warda w finałowym "Swinging the Chain", w którym naprawdę dużo fajnych rzeczy się dzieje, a Ward naprawdę nieźle radzi sobie z zadziorną partią. Całość uzupełnia "Air Dance", który wbrew tytułowi i przebojowości reszty utworów nie nadaje się do tańca. Jest jednym z najbardziej rozbudowanych utworów na albumie i choć znajdują się tu fragmenty bardzo fajne, to zdarza się też, że niektóre z pomysłów są słabe, szczególnie przesłodzone klawisze w wolniejszych momentach.

"Never Say Die!" nie cieszy się zbyt pochlebną opinią, podobnie jak dwie wcześniejsze płyty i podobnie jak dwie poprzednie zawiera momenty warte uwagi. W tym wypadku na atencję zasługuje przede wszystkim "Johnny Blade" oraz "Junior's Eyes", reszta kawałków to po prostu przyzwoite chwytliwe rockowe granie.

7/10

Lista utworów:

  1. Never Say Die
  2. Johnny Blade
  3. Junior's Eyes
  4. A Hard Road
  5. Shock Wave
  6. Air Dance
  7. Over to You
  8. Breakout
  9. Swinging the Chain

4 komentarze:

  1. Szkoda, ze Sabbath na wydanych koncertowkach z Ozzym nie zamieścił za wiele muzyki z tego i tych dwóch poprzednich albumów. Taki Junior's Eyes mógłby fajnie zabrzmieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety zauważyłem, że wielu wykonawców jakby obawia się grać utwory z tych mniej lubianych albumów. Dla mnie to głupota, bo wiele z nich na żywo może wypaść tak dobrze, że słuchacz najpierw przekona się do jakiegoś kawałka, a później być może kupi płytę dając jej drugą szansę.

      Usuń
  2. Czy będą w przyszłości kolejne recenzje albumów Black Sabbath

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą kolejne. Tyle, że zanim pojawią się albumy z Dio, chciałem nieco chronologicznie opisać inne grupy z tym okresem niejako powiązane. Czyli Rainbow, w którym Dio pokazał się szerszej publiczności, no i Deep Purple, z którego odejdzie założyciel Rainbow, Ritchie Blackmore. Nieco uprzedzam fakty, ale jeśli nie zdarzy się nic nieplanowanego, kolejne pozycje Black Sabbath pojawią się za kilka tygodni.

      Usuń