niedziela, 21 sierpnia 2022

Recenzja: Grateful Dead - "Live/Dead"

Okładka albumu "Live/Dead" zespołu Grateful Dead

Grateful Dead to zespół, który uznawany jest za jeden z najlepszych zespołów koncertowych swoich czasów. A nawet wszechczasów. Rzeczywiście grupa ta potrafiła mocno zmienić swoje własne utwory w porywające improwizację, co można na własne uszy usłyszeć w niezliczonych albumach koncertowych. Tym najpopularniejszym jednak jest prawdopodobnie pierwszy album zespołu tego typu, czyli "Live/Dead".

Na album składa się zaledwie siedem pozycji, całość jednak trwa nieco ponad godzinę. To wiele powinno powiedzieć o długości poszczególnych utworów, a także (bardziej na zasadzie domysłów) ich budowy, czyli swobodnego jamowania członków grupy. O ile najdłuższy na płycie "Dark Star" mimo bycia momentami niezwykle porywającym, to nie miałbym nic przeciwko skrócenia go nieco o niektóre fragmenty, tak inne utwory bazujące przede wszystkim na interakcji między muzykami, czyli płynnie przechodzące w siebie "The Eleven" i "Turn on Your Love Light" wciąż trzymają mnie w napięciu co będzie działo się dalej. Przede wszystkim zachwycają mnie gitary, jednak w drugim z utworów sporo czasu na pokazanie swoich umiejętności mają perkusiści zespołu. Pisząc o tych dwóch utworach nie można jednak nie wspomnieć o poprzedzającym je "St. Stephen". Jest to co prawda utwór najbardziej zachowawczy, można go jednak uznać za wstęp do kolejnych dwóch improwizacji, gdyż płynnie przechodzi w "The Eleven", a przy tym zagrany jest z podobnie dużą dawką energii.

Zupełnie inne są trzy kolejne utwory. "Death don't Have No Mercy"  posiada klimatyczny początek i mimo 10 minut trwania hipnotyzuje przez cały ten czas, dzięki czemu kawałek zlatuje błyskawicznie. Kolejny "Feedback" z kolei to najbardziej eksperymentalny utwór na całym albumie bazujący na teoretycznie bez sensownych zgrzytach i przypadkowych dźwiękach, a mimo to słucha się tego ze względną przyjemnością. Na samym końcu słyszymy króciutki "And We Bid you Goodnight" czyli podwójną warstwą wokalną na minimalistycznym instrumentalnym tle.

"Live/Dead" to faktycznie album ciekawy, pokazujący, że muzycy mieli pomysł jak rozwijać swoje własne utwory w coś zupełnie innego, dzięki czemu publika nigdy nie wiedziała co ją czeka. Obcując z tą muzyką faktycznie na żywo, na pewno długo bym wspominał te chwilę, jednak słuchając tego albumu w domu całkowicie na trzeźwo nie odczuwam potrzeby słuchania go znacznie częściej. Przynajmniej na razie. Mimo to warty jest uwagi, gdyż można dostrzec w nim coś interesującego dla siebie.

8/10

Lista utworów:

  1. Dark Star
  2. St. Stephen
  3. The Eleven
  4. Turn on Your Love Light
  5. Death don't Have No Mercy
  6. Feedback
  7. And We Bid you Goodnight

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz