piątek, 2 września 2022

Recenzja: "Maanam - "Derwisz i anioł"

Okładka albumu "Derwisz i anioł" zespołu Maanam

Rozpad Maanamu po wymuszonym nieco "Się ściemnia" (a i tak bardzo udanym) nie trwał zbyt długo. Już w 1990 roku polski zespół wyruszył w trasę po USA gdzie grała dla polskiej poloni. Trasa spotkała się z ciepłym przyjęciem, dzięki czemu już rok później polska legenda wróciła z nowym albumem o nazwie "Derwisz i anioł". I wróciła w dobrym stylu trzeba przyznać.

Od samego początku działalności zespołu fani pokochali go za kilka rzeczy: chwytliwe, szybko wpadające w ucho melodię, ciekawe popisy gitarzystów, dobrą grę sekcji rytmicznej, zróżnicowanie poszczególnych utworów (zazwyczaj) i oczywiście charakterystyczny sposób śpiewu wokalistki zespołu, Kory. I po reaktywacji grupy niemal każdy z tych elementów wciąż na tym albumie jest słyszalny. Niemal, bo Jackowska znacznie mniej szachuje tu swoim głosem, znacznie częściej śpiewając bardziej subtelnie, melorecytując swoje partię czy zwyczajnie odśpiewując je w sposób "zwyczajny". Czy to źle? Raczej nie. Wokalistka wciąż dysponuje tu świetną barwą, a słuchacze, których specyficzna maniera Kory zniechęcała do twórczości zespołu mogą śmiało posłuchać tego albumu bez większego wstrętu.

Album rozpoczyna się od świetnego "Nie bój się nie bój się". To bardzo przyjemny nowofalowy kawałek, w którym najciekawiej brzmi motyw gitarowy, który przypomina "Enter Sandman" Metalliki. Ciężko jednak stwierdzić, czy utwór ten był inspiracją dla polskiej grupy czy zupełnym przypadkiem, bo album nagrywany był w lipcu 1991 roku, a przebój amerykańskiego zespołu został wydany na singlu pod koniec tego właśnie miesiąca. Wpływ innej amerykańskiej kapeli słychać za to w kolejnym "Co znaczą te słowa". Tutaj w pewnym momencie przed gitarowym solo słuchać fragment zgielkliwej gitary mogącej się kojarzyć np z Sonic Youth, którym mocno inspirowały się zespoły grunge'owe- np Nirvana, która także w tym roku wydała swój najbardziej znany album, "Nevermind".

Czymś nietypowym na albumie mimo i tak dużej eklektyczności jest "Złote tango, złoty deszcz" z bardzo dużym udziałem akordeonu i nieco mniejszym instrumentów dętych. Czymś nowym jest też zakończenie na organach w "Samotność mieszka w pustych oknach" z melorecytowanym tekstem. "Street cowboys" za to posiada nietypową jak na Maanam zagrywkę gitarową, a także anglojęzyczny tekst.

Na pierwszym po reaktywacji albumie grupa Jackowskich umieściła też dwie spokojniesze kompozycje: prawie tytułowy "Anioł" z ładnymi nowofalowymi partiami gitary elektrycznej, a także cieszący się sporym zainteresowaniem wśród fanów "Wyjątkowo zimny maj" z poetyckim tekstem. Mniej ciekawie ale nieźle prezentują się jeszcze szybszy "Derwisz" i "W ciszy nawet kamień rośnie". Całości dopełnia nowsza wersja przeboju z płyty debiutanckiej, "Karuzela marzeń". Obecna tu wersja od pierwowzoru różni się jedynie brzmieniem- mniej czystą gitarą- oraz wokalem - Kora śpiewa w bardziej stonowany sposób niż tam.

Maanam przed rozpadem kilka lat wcześniej przyzwyczaił swoich fanów, że poniżej pewnego poziomu nie schodzi. Na ostatnim przed zawieszeniem działalności "Się ściemnia" słychać było pewne oznaki zmęczenia, te jednak całkowicie zniknęły po wznowieniu działalności. Może i brakuje tu takiej energii jak na dwóch pierwszych albumach i takiego klimatu jak w niektórych momentach "Nocnego patrolu" i "Mental Cut", ale co z tego, skoro grupa zaprezentowała równy i pozbawiony monotonii materiał? Jest to już kolejna udana pozycja w katalogu tego kultowego zespołu.

6/10

Lista utworów:

  1. Nie bój się nie bój się
  2. Co znaczą te słowa
  3. Karuzela marzeń
  4. Złote tango złoty deszcz
  5. Samotność mieszka w pustych oknach 
  6. Street cowboys
  7. Anioł (Miłość to wieczna tęsknota)
  8. Derwisz
  9. W ciszy nawet kamień rośnie
  10. Wyjątkowo zimny maj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz