czwartek, 1 września 2022

Recenzja: Sisters of Mercy - "Vision Thing"

Okładka albumu "Vision Thing" zespołu Sisters of Mercy

Andrew Eldritch nie należał do osób, które przywiązują się do swoich pracowników i najpierw po całkowitej zmianie składu między debiutem, a drugim dziełem zespołu, podobnie postąpił przed nagraniem trzeciego albumu. I tak po wydaniu "Floodland" ze składu wyleciała Patricia Morrison, o której lider nie miał najbardziej pochlebnego zdania, dosyć bezczelnie mówiąc publicznie, że śpiewająca basistka w grupie znalazła się jedynie ze względu na wygląd, a nie umiejętności muzyczne. Byłą członkinie Sisters of Mercy Eldritch zastąpił trzema innymi muzykami, do niektórych utworów zapraszając znaną ze współpracy z Mike'em Oldfieldem, wokalistkę Maggie Reilly.

Oprócz ciągłych zmian składów personalnych grupa szczyci się też tym, że mimo małej dyskografii, nigdy nie nagrała identycznego albumu. O ile między "The First and Last and Always" i "Floodland" różnice nie były aż tak ogromne, tak "Vision Thing" to już zupełnie inna stylistyka. Andrew Eldritch chyba faktycznie miał dosyć łatki pod nazwą "rock gotycki", którą na okrągło mu przyczepiano, bo trzeci album zespołu jest całkowicie pozbawiony tego mroku i chłodu, który obecny był na dwóch pierwszych krążkach. Tym razem główny kompozytor sióstr poszedł w kierunku przebojowego, choć raczej nie banalnego hard rocka, momentami ocierającego się nawet o muzykę metalową.

"The First and Last and Always" i "Floodland" posiadały masę materiału o bardzo komercyjnym potencjale, jednak na "Vision Thing" Eldritch pod tym względem przebił samego siebie serwując nam właściwie całą płytę potencjalnych radiowych przebojów. Już pierwszy na płycie utwór tytułowy daje nam do myślenia, że nie ma co liczyć na powtórkę z zimnych poprzedników. Brzmienie jest pozbawione mroku, jest znacznie czystsze i na szczęście, mimo przebojowości nie tak plastikowe jak radiowe hity z dopiero co zakończonych lat 80. Już tutaj słyszymy też jak dobrze pasują do siebie głosy gwiazdy zespołu i goszczącej tu Maggie Reilly. Wokalistka jest ważną postacią kilku innych utworów, spośród których największą rolę pełni chyba w niezwykle chwytliwym "Detonation Boulevard".

Bardziej klimatycznie, przynajmniej trochę nawiązując do wcześniejszej twórczości brzmi "Ribbons", jednak można było skrócić tu odrobinę końcówkę utworu. Bardzo hard rockowo wypada "Doctor Jeep", który jest fajny, ale w pewnym momencie robi się zbyt monotonnie. Wydłużanie kawałka to wada zresztą nie tylko tego utworu ale też najdłuższego na albumie "More" oraz "I Was Wrong". Mimo to, obie kompozycje uważam za udane. Za nieco słabszy uważam nieco sztampowy "When you don't See Me", który jednak ma nośny refren oraz bazującą na gitarze akustycznej balladę "Something fast". W 2006 roku ukazała się reedycja albumu z dołączonymi do niego kilkoma utworami. Tutaj fanom zespołów w stylu Guns'n'roses lub Skidrow może przypaść do gustu "You Could Be the One" z riffem bardzo w stylu tej drugiej grupy.

Sporym szokiem dla fanów grupy był jej trzeci album. Do tej pory można wyczytać, że to najbardziej kontrowersyjne dzieło zespołu. "Vision Thing" zarzuca się komercjalizację i chęć przypodobania się amerykańskiej publiczności, która już od dawna gustowała w bardziej melodyjnych i prostszych utworach niż publika europejska. Mimo jednak o wiele mniej wyróżniających się kompozycji niż na dwóch wcześniejszych albumach, nie można odmówić Eldritchowi, że stworzył album różnorodny i naprawdę udany. Nie stawiam go wprawdzie na równi z okresem "gotyckim", ale wciąż uważam, że "Vision Thing" to dzieło udane, które pokazuje, że można grać komercyjnego rocka nie popadając przy tym w wielki banał.

7/10

Lista utworów:

  1. Vision Thing
  2. Ribbons
  3. Detonation Boulevard
  4. Something fast
  5. When you don't See Me
  6. Doctor Jeep
  7. More
  8. I was Wrong

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz