Po mocno rockowym "HQ" można było się spodziewać, że Roy Harper pójdzie w ślady innych folkowych muzyków, którzy coraz chętniej sięgali po instrumenty elektryczne i grali bardziej rockowo niż folkowo. A jednak Harper powrócił do bardziej akustycznego grania nie zjadając przy okazji swojego ogona.
Najważniejszą kompozycją na tym albumie o skomplikowanej nazwie jest "One of Those Days in England" podzielone na dziesięć części, z czego pierwsza znajduje się na samym początku albumu, a pozostałe na samym końcu. Jeśli chodzi o część pierwszą, to jest to jedna z najlepszych rzeczy na tym krążku. Jest bardzo chwytliwa i energiczna, mimo to bliżej jej do muzyki filmowej niż rockowej. Pozostałe części znacznie się różnią od tej otwierającej płytę i choć nie podobają mi się tak jak tamta, to tworzą bardzo zgraną i ciekawą całość.
Dużo ciekawego dzieje się także pomiędzy. "The Last Days" to bardzo ładna folkowa ballada, za to początkowo folkowy "Cherishing the Lonesome" w pewnym momencie nabiera rockowej energii dzięki obecnej tu gitarze elektrycznej. Bardzo mocnym punktem jest też genialny "Naked flame" z najlepszymi chyba na albumie partiami gitary akustycznej lidera. Kompletnym nieporozumieniem jest za to "Watford Gap" w stylu country. Na szczęście jest dosyć krótki.
"Buillingamingvase" zawiera mnóstwo udanego materiału. Nie dorównuje wprawdzie ani przez moment genialnemu "Stormcock" do którego będę pewnie porównywał każdy z albumów artysty, ale w stylistyce folkowej i tak jest to krążek przebijający wiele dzieł bardziej znanych folkowych wykonawców.
7/10
Lista utworów:
- One of those Days in England part 1
- The Last Days
- Cherishing the Lonesome
- Naked flame
- Watford Gap
- One of those Days in England part 2-10

Czy ten blog jeszcze żyje? Bo według mnie jeden z najlepszych blogów o tematyce muzycznej
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa. Tymczasowo nic się nie pojawia ze względu na to, że mam sporo na głowie. Mam nadzieję, że jak najszybciej wszystko wróci do normy i będę znowu miał do tego głowę.
OdpowiedzUsuń