środa, 12 października 2022

Recenzja: Björk - "Biophilia"

Okładka albumu "Biophilia" Björk

Björk to artystka, której ruchy ciężko przewidzieć. Po sukcesie komercyjnym przystępnych, a nawet momentami przebojowych "Debut" i "Post" Islandka zdecydowała się na łagodniejsze, klimatyczne utwory na "Homogenic" i "Vespertine" i gdy fani przyzwyczajali się do takiego właśnie oblicza Björk, ta poszła już w bardziej awangardowym kierunku na albumie "Medúlla", by na kolejnym - "Volta" wrócić do przystępności i chwytliwości z dwóch pierwszych dorosłych albumów. A co zaserwowała nam niepokorna śpiewaczka na następnej płycie pt. "Biophilia"?. Tym razem Björk poszła w budowanie klimatu niczym na "Homogenic" dorzucając jednak mniej oczywiste rozwiązania niczym na "Medúlli", a do tego umieszcza tu najbardziej agresywną elektronikę w swojej dotychczasowej twórczości. Brzmi ciekawie? Bo jest.

Nie wiem czy jakikolwiek popowy artysta przed Björk zdecydował się na rozpoczęcie albumu motywem tak silnie kojarzącym się z zabawkami, które kupuje się maluchom, żeby grały im usypiające melodyjki. A na tym właśnie motywie opiera się cały utwór pod tytułem "Moon". Swoją drogą pasujący do tego właśnie elementu kompozycji. Cały utwór zresztą jest spokojny i odprężający - i zdecydowanie nie usypia - a Björk jak zwykle pokazuje klasę swoim wokalem. Melancholijny nastrój to zresztą domena większości obecnych tu nagrań. Spora część z nich jednak z czasem nabiera intensywności i energii. Tak jest w przypadku chociażby "Thunderbolt" - w którym później świetnie brzmi w tle elektroniczny motyw - albo "Crystalline", w którym umieszczone w kontraście do melancholijnego nastroju wstawki o wręcz dyskotekowym charakterze brzmią podwójnie ciekawie. Największe wrażenie robi jednak niezwykle intensywna końcówka.

Kilka utworów artystka i towarzyszący jej muzycy świetnie urozmaicili budując klimat nie tylko w oparciu na melancholijny nastrój ale także nadając im mroczny charakter w "Hollow" czy umieszczając motywy kojarzące się z kulturą azjatycką w "Sacrifice". W tym ostatnim dodatkowo świetnie brzmi elektronika. W "Mutual Core" natomiast elektroniczne smaczki zepchnięte są na drugi plan. Mimo to znacząco wzbogacają oparte na organach i wokalu brzmieniu. Świetnie natomiast wypadają dyskotekowe fragmenty, gdy ta wybija się już na pierwszy plan - szczególnie udana jest końcówka. "Dark matter" i "Virus" wypadają już gorzej, ale wciąż mogą się podobać dzięki aranżacjom. Nudzi mnie natomiast "Cosmogony". "Solstice" za to spina swoistą klamrą cały krążek poprzez podobieństwo do otwierającego go "Moon".

Niewielu jest artystów, którzy co by nagrali, potrafią czymś zachwycić. Nawet niezbyt lubiany przez mnie "Vespertine" miał swoje momenty, a także do tej pory posiada licznych fanów. "Biophilia" nie jest tu wyjątkiem i islandzka artystka po raz kolejny nagrywa album może nie idealny, ale bardzo udany i w pewnych momentach oryginalny.

8/10

Lista utworów:

  1. Moon
  2. Thunderbolt
  3. Crystalline
  4. Cosmogony
  5. Dark matter
  6. Hollow
  7. Virus
  8. Sacrifice
  9. Mutual Core
  10. Solstice

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz