Gdy grupa zaprzyjaźnionych muzyków znanych z różnych projektów postanawia wspólnie coś nagrać efekty bywają różne. Jedna z takich suoergrup powstała pod koniec pierwszej dekady XXI wieku w naszym kraju, kiedy siły połączyli (właściwie ponownie, bo wcześniej artyści ci tworzyli wspólnie grupę Neolithic) wokalista Maciej Taff, gitarzyści Kay i Art, perkusista Daray i basista Orion. Taki skład wywołał niemałe emocje, bo siły ponownie połączyli muzycy znani przede wszystkim z takich grup jak Behemoth, Hunter czy kultowy choć już zapomniany Rootwater.
Biorąc pod uwagę jacy muzycy stworzyli Black River, można było się spodziewać, że zespół ten będzie tworzył muzykę Death lub Black metalową. Nic bardziej mylnego. Członkowie zespołu graną przez siebie muzyke nazywają Black 'N' Rollem, choć tego "blacku" tu nie słychać, a jeśli porównać ją do jakiegoś znanego na świecie zespołu, to można nazwać ją nieco mocniejszym Motorhead. Tak jak w grupie Lemmiego, tak i tutaj muzycy tworzą melodyjną, surową i ciężką zarazem muzykę, nie siląc się przy tym na próby stworzenia czegoś bardziej skomplikowanego. Utwory w rodzaju "Negative", "Night Lover" i "Crime Scene" to wpadające w ucho rockery nie ograniczające się jednak do grania w kółko jednego motywu. Słabiej wypadają przede wszystkim dwa kawałki: "Street Games" i "Punky Blonde", które także nie są złe, ale najszybciej wypadają z głowy.
Cały album trzyma dosyć równy poziom i mimo opierania się w większości na tym samym pomyśle, to utwory nie brzmią tak samo. Szczególnie jednak wyróżnić trzeba największy hit zespołu, czyli oparty na świetnej linii basowej, chwytliwy "Free Man", zawierający sporo fajnych motywów mimo krótkiego czasu trwania "Fight" oraz "Fanatic" z bardzo przebojowym refrenem. Najbardziej na tle całości wyróżnia się jednak ponury i utrzymany w średnim tempie "Silence", który wywołuje u mnie ciarki cały czas, mimo wielokrotnego słuchania. Wcale nie gorzej wypada też akustyczna wersja tego utworu zamieszczona na samym końcu płyty.
Debiut Black River to na pewno nie jest szczyt ambicji muzyków. Ci chcieli się tylko oderwać od grania trudniejszej muzyki w swoich głównych projektach na rzecz prostego i trzeba przyznać, że przystępnego grania. Muzykę tu zawartą można stosować śmiało jako tło do codziennych czynności, bo nie wymaga większego skupienia, a mimo to może przynieść sporo radości fanom mocniejszego rocka.
7/10
Lista utworów:
- Negative
- Free Man
- Night Lover
- Street Games
- Punky Blonde
- Crime Scene
- Fight
- Silence
- Fanatic
- Silence (wersja akustyczna)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz