Szoku dla fanów Led Zeppelin ciąg dalszy. Idol tysięcy słuchaczy cięższej muzyki, ikona rocka i jeden z najbardziej wpływowych wokalistów w historii hard rocka, na swoim trzecim albumie jeszcze mocniej niż na dwóch poprzednich LP spycha gitarę na dalszy plan kosztem mocno wyeksponowanych syntezatorów i popowych melodii. Czyli Robert Plant się sprzedał? Nie do końca.
Fakt, Robert Plant podążył zdecydowanie za aktualną w tamtym czasie modą na cukierkowe, bardziej banalne aranżacje, ale same utwory nie są takie złe. Ale myślę, że lepiej brzmiałyby bez tych wszystkich syntezatorowych brzmień, żeby wymienić choćby "Hip to Hoo", "Easily Lead" czy nieco mniej równy "Too Loud". Brzmienie nie przeszkadza za to w jednym z najlepszych "Little by Little", a w "Kallalou Kallalou" większą rolę pełni gitara. Reszta utworów to już niezbyt się wyróżniające ale przyjemne utwory. Wyjątek - na korzyść- stanowi wolniejszy "Sixes and Sevens"
Trzeci album solowy Planta to chyba najbardziej szokujące jego dzieło, jednak podoba mi się w jego twórczości to, że nie boi się zaskakiwać i nagrywać tego co akurat w duszy mu gra. Dzięki temu wielu słuchaczy może znaleźć w jego dyskografii coś dla siebie. Może nie jest to płyta wybitna, bo dla mnie "tylko" przyzwoita, ale można się z nią zapoznać choćby żeby zaspokoić ciekawość jak brzmi Robert Plant w utworach bliskich Tiny Turner na przykład.
6/10
Lista utworów:
- Hip to Hoo
- Kallalou Kallalou
- Too Loud
- Trouble Your Money
- Pink and Black
- Little by Little
- Doo Doo a Do Do
- Easily Lead
- Sixes and Sevens

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz