Po dwóch, przede wszystkim czysto folkowych albumach, brytyjski muzyk Roy Harper postanowił poszerzyć swoją muzykę o nowe wpływy i style na swoim trzecim albumie studyjnym. W rezultacie "Folkjokeopus" sprawia wrażenie bardzo niespójnego. Nie robiłoby mi to wielkiej różnicy, gdyby wszystkie utwory trzymały równy, wysoki poziom. Tak niestety nie jest.
Dla odmiany w tym przypadku zacznę od słabszych utworów, a te w głównej mierze należą do grupy, w których Harper wprowadzał do swoich kompozycji nowe inspiracje. Najmniej lubiane przez mnie jest "knajpiana" "Manana", w której mało się dzieje i ma nijaką melodię oraz wesołkowaty "Exercising some Control", w którym Brytyjczyk całkowicie odpuścił sobie pokazywanie swoich niezwykle wysokich umiejętności gry na gitarze akustycznej. Tych tu właściwie nie uświadczymy, a cały utwór przede wszystkim opiera się na instrumentach klawiszowych. Mniej uprzedzony jestem do zadziornego "She's the one" , fajnymi gitarowymi partiami granymi na tle prostej gry sekcji rytmicznej. W tym utworze jednak irytują momenty gdy Harper śpiewa falsetem. Podoba mi się za to "Sgt. Sunshine" bliższy stylistyką muzyce rockowej niż folkowej. W tym nagraniu bardzo fajnie wygląda współpraca wokalna Harpera z Jane Scrivener, a samo nagranie jest bardzo chwytliwe.
Najbardziej jednak podobają mi się typowo folkowe utwory lub te, gdy muzyk szukał inspiracji w muzyce wschodu. Do tych ostatnich należy krótki ale bardzo dobry "In the Time of Water", w którym artysta nie gra na gitarze, lecz na sitarze, a także "Composer of Life" wzbogacony partiami fletu. Tu jednak irytuje nieco linia wokalna, choć jest zdecydowanie bardziej znośna niż falsety w "She's the One". Najlepszym jednak utworem z tej grupy i na albumie ogółem jest "One of All"- hipnotyzujące, prawie instrumentalne nagranie (pierwsze słowa pojawiają się dopiero po trzech minutach, a sam tekst jest bardzo krótki). Po raz kolejny nasuwają się skojarzenia z muzyką orientalną, ale bywają momenty które kojarzyły się z muzyką latynoską. Jeden z moich ulubionych utworów muzyka do tej pory.
Bardzo mieszane uczucia mam co do najdłuższego na płycie "McGoohan's blues". Z jednej strony partie gitarowe są genialne, a linia wokalna także niezła. Jednak to wszystko powtarzane jest w kółko zbyt długo, bo około 13 minut, przez co w końcu można się zanudzić. Dopiero w ostatnich pięciu minutach dzieje się coś więcej, jednak ta część robi takiego wrażenia jak ta pierwsza (zanim nam zbrzydnie przez zbyt długi czas).
Na "Folkjokeopus" Roy Harper nieco się pogubił, chciał urozmaicić swoją muzykę, niestety ze średnim skutkiem. Jedyne udane eksperymenty to te z muzyką orientalną, plus jeden "Sgt. Sunshine" mogący kojarzyć się z Beatlesami. Reszta poszukiwań nie wypaliła, a jednak wciąż warto sięgnąć po ten krążek dla tych kilku mocnych punktów, bo te są genialne.
7/10
Lista utworów:
- Sgt. Sunshine
- She is the One
- In the Time of Water
- Composer of Life
- One of All
- Exercising some Control
- McGoohan's blues
- Manana

Tima Bucleya słuchałeś?? A jeżeli tak, to masz w planach recenzje??
OdpowiedzUsuńSłuchałem i nie wykluczam, że się tu pojawi, podobnie jak kilku innych tego typu muzyków. Ciężko mi jednak nawet w przybliżeniu określić kiedy
Usuń