Rok 1970 zdecydowanie był jednym z lepszych w całej historii muzyki, szczególnie rockowej. Dwa pierwsze albumy wydaje Black Sabbath, King Crimson nagrywa "In the Wake of Poseidon" oraz genialny "Lizard", the Doors wracają do formy na "Morrison Hotel", Led Zeppelin udanie eksperymentują z folkiem na "trójce", Genesis nabiera charakteru na "Trespass", a Deep Purple w odmienionym składzie wydaje jeden ze swoich najlepszych albumów będącego jednym z najbardziej wpływowych krążków w historii muzyki. Moim zdaniem to właśnie na czwartym albumie Deep Purple, a nie na debiucie Black Sabbath powoli rodzi się Heavy metal.
Najlepszym na to przykładem jest "Hard lovin'Man" z prawie metalowym riffem i zalążkiem "galopady", z której słynie legenda heavy metalu - Iron Maiden. Dzisiejszych słuchaczy utwór może nużyć przez zbyt długie powtarzanie podobnych motywów, jednak na ówczesnych słuchaczach kawałek ten z pewnością robił ogromne wrażenie. Podobnie sprawa się ma z krótkim ale żywiołowym "Into the Fire" czy przede wszystkim w "Speed King". Porażający energią początek robi wrażenie do tej pory. Co prawda potem na chwilę utwór zwalnia, ale po chwili ponownie nabiera mocy. Mimo, że właściwa część utworu nie zachwyca aż tak jak wstęp, to dalej jest to bardzo dobry numer.
"Speed King" to jeden z najpopularniejszych utworów z "In Rock", jednak i tak popularnością nie równa się z finałowym "Black Night" z natychmiast rozpoznawalnym riffem i przede wszystkim z niesamowitą balladą "Child in time"- wg wielu najlepszym utworem w historii Deep Purple. Nie są to zachwyty bezpodstawne. Każdy z muzyków wspiął się tu na wyżyny, a sam utwór zachwyca od klimatycznego wstępu, przez poruszające zwrotki śpiewane emocjonalnie przez nowego wokalistę Iana Gillana, po świetną instrumentalną końcówkę. Jednak to instrumentalna część w środku utworu podoba mi się najbardziej, a to co wyprawia w niej gitarzysta grupy Ritchie Blackmore jest nie do opisania. To właśnie gitarzysta jest najbardziej wyróżniającą się postacią na całym albumie, chociaż Gillan, który tutaj zachwyca świetnymi "górkami", także jest jedną z najbardziej wyróżniających się postaci.
Poza wybitnymi popisami wokalnymi w "Child in Time", Gillan może się podobać również w "Bloodsucker" - utworze, w którym quasi-rapowana linia wokalna mogła wpłynąć na śpiewaków pokroju Anthonego Kiedyda z zespołu Red Hot Chili peppers. Sama bujająca melodia także może przywodzić na myśl twórczość wspomnianego zespołu.
Dwa pozostałe utwory zdają się odstawać od reszty poziomem, jednak i w nich znajdziemy coś ciekawego. W dynamicznym "Flight of the Rat" nieźle wypadają fragmenty instrumentalne, w tym krótki perkusyjny popis Iana Paice'a, który nie bez powodu swego czasu nosił pseudonim Speed. Ozdobą "Living Wreck" jest natomiast bardzo chwytliwy riff i żywiołowy wokal. Oba utwory niestety nie prezentują sobą czegoś wybitnego.
Przebłyski kompozytorskiego geniuszu muzycy Deep Purple pokazywali już na trzech poprzednich krążkach, jednak dopiero tutaj pokazali się od swojej najmocniejszej strony dopracowując styl, którego zalążki słyszeliśmy już na poprzednim "Deep Purple". Dołączenie nowych muzyków z pewnością dało zespołowi przysłowiowego "kopa" i słuchać jak dobrze całej piątce gra się ze sobą (jeszcze). Dalej jednak, mimo niezwykle wysokiego poziomu tego albumu, żałuję, że z zespołu musiał odejść Rod Evans. Wciąż jestem ciekaw jak brzmiały by Purple na tej płycie, gdyby połączyć głosy dwóch dobrych wokalistów.
9/10
Lista utworów:
- Speed King
- Bloodsucker
- Child in time
- Flight of the Rat
- Into the Fire
- Living Wreck
- Hard lovin' Man
- Black night

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz